Kontrast
Wielkość czcionki

Jak sport miał zmieniać światopogląd Polaków

W pierwszych dwóch dekadach XX w., pomimo piekielnej wojny światowej, sport stawał się coraz popularniejszy. Z pewnym opóźnieniem także w Polsce, gdzie sława sportowych asów zaczynała dorównywać popularności gwiazd filmowych i muzycznych. Na najważniejsze mecze piłkarskie przychodzili dostojnicy państwowi a medaliści olimpijscy z entuzjazmem byli witani przez tłumy kibiców. W II RP tę popularność sportu próbowały wykorzystać partie polityczne, co można zauważyć na przykładzie warszawskich klubów piłkarskich, w których specjalizuje się autor.

W 1937 r. grupa działaczy TG Sokół wystosowała list do generała Franco z wyrazami podziwu dla jego walki w Hiszpanii. Mniej więcej w tym samym czasie RKS Skra zaprosiła piłkarską reprezentację Basków walczących w obronie rewolucyjnej Hiszpanii. Zaraz po tym, sekcja kulturalna Skry dała pokaz tańców ludowych rewolucyjnej Hiszpanii. Różnica między stanowiskiem Sokoła i Skry była oczywista. Pierwsi popierali generała Franco, ci drudzy sympatyzowali z Frontem Ludowym. Różnice nie wzięły się znikąd.

Uroczystości „Sokoła” pod pomnikiem Nieznanego Żołnierza, lata 30 (NAC)

Zaraz po powstaniu II RP, gdy ustalono już granice i żaden wróg bezpośrednio nie zagrażał naszej niepodległości, w klubach sportowych pojawiła się polityka. Częstokroć było nawet odwrotnie, bo to sport pojawił się w partiach politycznych.

 

Sport po lewej stronie polityki

Oto bowiem w 1921 r. grupa działaczy PPS postanowiła jeszcze bardziej spopularyzować swoją partię i przyciągnąć trochę młodych ludzi. Założyła więc klub sportowy Skra, którego siedzibą był warszawska PPS. W sali konferencyjnej pod adresem Al. Jerozolimskie 6,  „skrzacy” mieli swoją pierwszą prowizoryczną salę sportową i sekretariat. Nie dziwmy się zatem, że większość sportowców Skry to socjaliści, zwracający się do siebie per „towarzyszu sportowcu”. Dlatego wśród członków był między innymi sławny po wojnie trener i senator PPS Jan Mulak (sekcja lekkoatletyczna), a także sportowcy – może i słabi, ale później znani zupełnie z czegoś innego: Wanda Wasilewska i Włodzimierz Sokorski (w sekcji wodniackiej). Skra znalazła licznych naśladowców po lewej stronie polityki. To między innymi: Marymont, Sarmata, Gwiazda Warszawa, Legia Kraków czy Widzew Łódź i śląska Siła.

Wszystkie te kluby stworzyły w 1925 r. swą sportową centralę: Związek Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych (ZRSS). Do tejże centrali prędzej czy później przyłączyły się kluby z innych lewicowych organizacji: z Niezależnej Socjalistycznej Partii Pracy, z lewicujących związków zawodowych, czy także żydowskie kluby robotnicze, znajdujące się pod wpływem Poalej Syjon, Bundu i mniejszych socjalistycznych ugrupowań. Powołanie jednolitej centrali sportu robotniczego i zarejestrowanie jej statutu przez Ministra Spraw Wewnętrznych było nie lada sukcesem lewicy, nie mającym odpowiednika po prawej stronie sceny politycznej.

Niedługo po zamachu majowym sieć klubów ZRSS wyglądała imponująco. W Warszawie na początku 1928 r. było zrzeszonych w ZRSS aż 46 klubów sportowych. Dodajmy, że od jesieni tegoż roku przewodniczącym centrali został Kazimierz Pużak. Być może ta jedność sportu robotniczego przyczyniła się do względnie dobrego wyniku wyborczego PPS, dając partii łącznie aż 1, 5 mln głosów w wyborach parlamentarnych wiosną 1928 r.

Rajmund Jaworowski, przywódca warszawskich socjalistów. Na jego cześć nazwano klub RKS Jawor (NAC)

W PPS zaraz po wyborach zaczął tlić się jednak konflikt o stosunek do sanacji i samego Piłsudskiego. I oto jesienią 1928 r. doszło do rozłamu. Z PPS odeszła grupa pod przywództwem Rajmunda Jaworowskiego. Powstała nowa partia PPS Dawna Frakcja Rewolucyjna, odnosząca się życzliwie do etosu Piłsudskiego. Rozłam nastąpił także w sporcie. Okazało się, że ta sportowa jedność była tylko pozorna.

Na początku 1929 r. powstała alternatywna wobec ZRSS sieć klubów sportowych: Centralne Zrzeszenie Robotniczych Organizacji Sportowych. Rzecz jasną, tworzyli ją działacze rozłamowej PPS D. Fr. Rewolucyjna. W socjalistycznym ruchu sportowym zaczął się proces przechodzenia „towarzyszy sportowców”, należących do nie tego co trzeba RKS.

Adres gratulacyjny dla Prezydenta II RP I. Mościckiego, napisany w imieniu robotniczych klubów sportowych, należących do centrali WOZRKS, 1930 (Muzeum Gazownictwa, Warszawa)

I tak zawodnicy Skry, którzy sympatyzowali z Piłsudskim, widząc w nim wciąż piewcę socjalizmu, przechodzili do Świtu, podlegającego wpływom Rajmunda Jaworowskiego. Podobnie myślący sportowcy Elektryczności, wiernej ZRSS, założyli nowy RKS Prąd, a członkowie tramwajarskiego Sarmaty, nie zgadzający się z opozycyjną polityką PPS, stworzyli Tramwajarza.

Z klubów pozostających pod wpływami ZRSS uciekali sportowcy, którzy tworzyli nowe kluby nazywane na cześć swych przywódców: RKS Jawor nazwał się tak na cześć Rajmunda Jaworowskiego, RKS Jur – na cześć Jana „Jura” Gorzechowskiego.

Gen. Jan „Jur” Gorzechowski na uroczystości „swojego” klubu RKS „Jur”. Stadion na Grochowie, 1936 (NAC)

Ponieważ działacze sportu robotniczego byli przekonani, że proletariackie wychowanie fizyczne musi podlegać innym prawom niż burżuazyjny sport, więc obie rywalizujące lewicowe sportowe centrale miały swoje rozgrywki. Rozgrywki CZROS już po 2-3 latach okazały się niemal fikcją i wkrótce ich zaniechano. Dużo trwalsze były Robotnicze Mistrzostwa Warszawy pod patronatem ZRSS. Organizowano je aż do wybuchu wojny i warto pamiętać, że turnieje te zostały oficjalnie uznane przez PZPN. W 1932 r. działacze piłkarscy po porozumieniu z politykami PPS uznali, że rozgrywki pionu robotniczego pod nazwą Robotniczy Podokręg Autonomiczny będą prowadzone analogicznie do przepisów ogólnokrajowych, z podziałem na klasy rozgrywkowe: A, B, C. W A klasie grały najlepsze drużyny, w C klasie – najgorsze. Najlepsze drużyny z poszczególnych klas awansowały, a najgorsze były degradowane do niższej klasy. PZPN uznał zwycięzcę A klasy RPA i o tytule Mistrza Warszawy miał decydować mecz drużyny wyłonionej podczas mistrzostw robotniczych w starciu z najlepszym zespołem klasy burżuazyjnej. Zwycięzca miał prawo brać udział w grach eliminacyjnych o I ligę. I wtedy okazało się, że siła robotniczego sportu jest nikła. Tylko raz proletariackiemu klubowi udało się pokonać burżuazyjny klub i walczyć o ligę. Gwiazda, które to prawo wywalczyła w 1934 roku, w meczach o awans do ligi wypadła fatalnie przegrywając wszystkie mecze.

Prezydent I. Mościcki na spotkaniu robotniczych klubów sportowych WOZRKS. Spała, 1930 (zbiory autora)

Poziom zawodów RPA z każdym rokiem spadał. Okazało się też, że organizowanie meczów piłkarskich było też sporym wyzwanie organizacyjnym dla działaczy lewicowych. Mnożyły się sytuacje, gdy mecz kończył się walkowerem. U schyłku lat trzydziestych idea sportu robotniczego i osobnych rozgrywek piłkarskich plajtowała. W B klasie aż 40% spotkań nie odbywało się w terminie, a w C klasie niemal 75% spotkań kończyło się walkowerami! Dochodziło do takich kuriozalnych sytuacji jak przed planowanym meczem C klasy w 1935 roku: Maraton-Weker. Przez pomyłkę RPA wyznaczyła dwóch sędziów głównych. Przyszli obaj arbitrzy i pokłócili się o to, który ma sędziować mecz. Jednego z nich poparł Weker, drugiego Maraton. W odwecie jeden z nich przyznał walkower Martonowi, a drugi Wekerowi. Sprawę wyjaśniano całymi tygodniami.

W stolicy w latach trzydziestych robotniczych drużyn piłkarskich było ok. 30. Wiele z nich to raptem kilkudziesięcioosobowe malutkie, grające w najniższej klasie rozgrywkowej klubiki. Na spotkania takich drużyn przychodziła coraz mniej liczna widownia. Kto by chciał oglądać futbol na słabym poziomie, wcale zresztą nie będąc pewnym, czy mecz się w ogóle odbędzie? Burżuazyjna klasa A, B i C wygrywały bezapelacyjnie z analogicznymi klasami robotniczymi.

Historykom epoki PRL umknęło (albo celowo tego nie zauważyli), że tej odrębności sportowej dosyć mieli także działacze lewicowi. W czerwcu 1939 r. ustalono, że z dniem 1 września 1939 r. Robotniczy Podokręg Autonomiczny przestanie istnieć, a kluby robotnicze zostaną wcielone do znienawidzonych wcześniej klas burżuazyjnych. I taki był koniec szalonego eksperymentu tworzenia nowego życia sportowego specjalnie dla jednej klasy społecznej.

 

Sport z prawej strony polityki

Działacze prawicowi też starali się wykorzystać sport do swych celów politycznych, choć nigdy nie zjednoczyli (choćby tylko na krótko tak jak lewica) ruchu sportowego. Być może nie mieli takiego przymusu, bowiem Towarzystwo Gimnastyczne Sokół w Warszawie to w istocie kilkanaście gniazd sokolich, a każde z nich było odpowiednikiem sporego klubu, zrzeszającego od stukilkudziesięciu do kilkuset druhów. Wśród członków wielu było zwolenników Narodowej Demokracji. Warto przypomnieć, że do XI gniazda Sokoła należał sam Roman Dmowski, rzecz jasna jako członek honorowy lub wspierający.

Członkowie TG Sokół zwożą ziemię na kopiec Piłsudskiego. Kraków, 1935 (NAC)

Sokoły stanęły w obronie rządu podczas zamachu majowego. Niedługo po przewrocie Komunikaty Informacyjne Rządu (czyli rodzaj raportów tajnych obserwatorów) notowały, że Sokoły: „na zebraniach poszczególnych gniazd wypowiedziano się za wspólną pracą z Obozem Wielkiej Polski (OWP), ale jednocześnie przeciw oficjalnemu wstępowaniu w szeregi OWP, a to z obawy przed następstwami jakie mogły wywołać represje ze strony rządu zastosowane do OWP”. Z donosów policyjnych z 1927 r. wiemy, że planowano ćwiczyć bojówki prawicowych partii w lokalach Sokoła, ale „władze Sokoła nie dotrzymały kroku we wzroście temperatury umysłów Związku Ludowo Narodowego (ZLN) i odmówiły poparcia awanturom ulicznym, jakie mają być zorganizowane przez ZLN. Sokół liczy się z tym, by go nie spotkał los Straży Narodowej. Władze naczelne Sokoła zdecydowały się o tyle wziąć udział w hazardzie walki, o ile przyjdzie do ostatecznej rozprawy”. Wiemy, ze związki z prawicą narodową deklarowały takie warszawskie kluby jak Amatorski Klub Sportowy, WTC, WTŁ, Korona czy Akademicki Związek Sportowy (AZS). Ten ostatni klub, działający na stołecznych wyższych uczelniach, należał do Związku Narodowego Młodzieży Akademickiej. W statutach miał zapisane niedopuszczanie Żydów do swojej organizacji. Właśnie to stało się powodem utworzenia żydowskiego odpowiednika AZS, czyli Żydowskiego Akademickiego Stowarzyszenia Sportowego.

AZS i ŻASS, mimo, że działały w środowisku studenckim, nie współpracowały z sobą.

Osobną kwestią jest pojawianie się antysemickiej fobii w niektórych klubach sportowych. Np. mecze Korony i żydowskiego Makabi przeradzały się często w burdy na trybunach. Piłkarze KS Fala z Grochowa ślubowali, że nie zagrają nigdy z żydowską drużyną. Cóż z tego, skoro grać musieli, bo w C i B klasie gdzie występowali, aż 30 % to były kluby żydowskie, więc nie rozegranie takiego meczu, oznaczało po prostu przyznanie walkowera przeciwnikowi. Fala musiała więc z żydowskimi klubami grać, nawet pomimo swoich ślubów.

Skoro kluby podlegały wpływom partyjnym (rzadziej te większe, które potrafiły zachowywać dystans od partii politycznych), bywało więc, że dokonywano w nich… sportowego „zamachu stanu”. W 1932 r. doszło do tego w WTC, w klubie tradycyjnie pozostającym w kręgu Narodowej Demokracji i mającym za swego prezesa Seweryna Czetwertyńskiego (posła na Sejm RP i działacz ND, a także właściciela gruntów, na których wybudowano stadion WTC na Dynasach). Kilka dni przed walnym zebraniem do WTC zapisało się kilkuset zwolenników Myśli Mocarstwowej. Wątpliwe, czy wszyscy potrafili jeździć na rowerze, ale wszyscy stali się pełnoprawnymi członkami cyklistów i mogli wziąć udział w obradach. Wzięli i przeforsowali kandydaturę nowego prezesa Rowmunda Piłsudskiego. Następne dwa – trzy lata trwały w klubie przepychanki „starych” i „nowych” działaczy. W następstwie tego przypadku WTC przestało być stronnikiem ND, a zdenerwowany tym honorowy prezes towarzystwa sprzedał grunt, na którym stał stadion WTC, deweloperowi. Wkrótce stadion zaorano i w tym miejscu zaczęły powstawać bloki.

Uroczystości jubileuszowe WTC, na Dynasach, około 1930 r. (zbiory autora)

Dziś polityka także jest obecna w sporcie. Organizacje sportowe chętnie stawiają na swoim czele znanych i najlepiej, także ustosunkowanych polityków. Coś się jednak zmieniło i możemy odetchnąć z ulgą, bo nie ma już klubów politycznych, należących w całości do jednej partii.

Uroczystości rocznicowe oddziału Strzelec Grochów, Warszawa 1931 (NAC)

 

 

dr Robert Gawkowski