Kontrast
Wielkość czcionki

23–29 października 1920

baner z historycznym zdjęciem, tytułem projektu i logo niepodległa

„Wiktoria 1920” to 31-odcinkowy, cotygodniowy cykl, w którym co piątek zostaje przedstawiony kolejny tydzień przełomowego roku 1920. Historia została zapisana wspomnieniami osób, które brały udział w tamtych wydarzeniach – listami, pamiętnikami, notatkami prasowymi, oficjalnymi depeszami. Zebrane źródła oddają głos dowódcom i żołnierzom, robotnicom, urzędniczkom, księżom, artystkom, mieszkańcom miast i wsi. Materiał został przygotowany przez Ośrodek KARTA na zlecenie Biura Programu NIEPODLEGŁA, w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i odbudowy polskiej państwowości. Zapraszamy do lektury kolejnego odcinka z cyklu „Wiktoria 1920”.

23–29 października

Tymczasowy Rząd Litwy Środkowej proponuje Litwinom polubowne rozwiązanie powstałych napięć. W efekcie rząd w Kownie powołuje nowe roczniki do armii i ściąga ochotników niemieckich i bolszewickich. 27 października Konferencja Ambasadorów przy Lidze Narodów ustanawia Gdańsk Wolnym Miastem, nadając mu specjalny status prawny, podlegający międzynarodowej i polskiej kurateli. 28 października Rada Ligi Narodów przyjmuje wniosek, w którym problem przynależności państwowej Wileńszczyzny ma zostać rozwiązany na drodze plebiscytu pod jej nadzorem. Armia polska zaczyna powoli demobilizować żołnierzy. Koniec wojny odsłania głębię zapaści gospodarczej i społecznej.

Inż. Tadeusz Wenda (kierownik budowy portu w Gdyni) w „Kurierze Warszawskim”:

W chwili, gdy Rada [Konferencja] Ambasadorów w Paryżu ma decydować o losie portu gdańskiego, przychodzi pomyślna wiadomość, że rząd polski przystępuje do budowy pierwszego portu na polskim wybrzeżu morskim w Gdyni. […] Urzeczywistniać zaczyna się idea budowy własnego portu, który jest nam nieodzownie potrzebny, jako punkt oparcia powstającej marynarki ojczystej i jako środek polskiego życia, handlu i rybołówstwa na polskim morzu. Społeczeństwo polskie z uznaniem powita tę wiadomość, która uspokoi go co do losów naszej bezpośredniej komunikacji ze światem, zagrożonej przez wrogie stanowisko w mieście Gdańsku. […] Na razie przystępuje się do budowy części portu zewnętrznego, co umożliwi wyładunek transportów wojennych i utworzy schronisko dla rybaków. Wykonanie robót powierzone zostaje firmie polskiej.

Warszawa, 23 października 1920

[„Kurier Warszawski” nr 294/1920]

 

Elżbieta z Zaleskich Dorożyńska (ziemianka, pisarka):

Zrozumiałe jest teraz to pospieszne wywożenie i grabienie przez bolszewików. Wielkorosyjscy bolszewicy wychodzą stąd, zostawiając pole działania sowieckiej Ukrainie. Polska do tutejszych [ukraińskich] spraw wcale ma się nie mieszać; petlurowcy sami idą, podobno są niedaleko, front w Doroszówce o 10 wiorst, teraz jest chwilowe zawieszenie broni [pomiędzy oddziałami Petlury a bolszewikami] na dziesięć dni.

Wszystko mi jedno. Jestem już tylko cieniem i parodią dawnego człowieka wolnego, pewnego siebie i śmiałego. Zdobyć się na bohaterstwo można, ale trwać w nim całe lata – to ponad moje siły. Jakaś szalona, opętańcza tęsknota zalewa duszę – dochodzi do zenitu. Tęsknię za krajem, […] za drogimi żywymi, za umarłymi; tęsknię za ludźmi, za życiem, za spokojem, za czystością, za kulturą, za uśmiechem, za swobodą; tęsknię za przeszłością, tęsknię do przyszłości. W obecnej chwili nie ma mnie.

Majątek Gruszka (Podole), 24 października 1920

[Elżbieta z Zaleskich Dorożyńska, Na ostatniej placówce. Dziennik życia wsi podolskiej w latach 1917–1921, Łomianki 2008]

 

Zofia Romanowiczówna (mieszkanka Lwowa) w dzienniku:

Ponad wszystkim, o czym pisać by warto, góruje rzecz jedna, ogromna: 18 października podpisany rozejm, a od dwóch dni rozbrzmiewa słowo: pokój. Ach! Czy to już prawda? Czy to nie sen? Boże wielkiego miłosierdzia, odpuść nam nasze winy i spraw, żeby ta straszliwa wojna, którąśmy przeżyli, była ostatnią.

Lwów, 24 października 1920

[Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005]

namiot, przed nim stoły z ludźmi zgromadzonymi wokół nich

1920.
Ochronka zorganizowana przez Amerykańską Misję Pomocy.
Fot. Zakład „Fotografia W. Szapiro” / Ośrodek KARTA

Z artykułu Warszawa przeciw terrorowi w „Rzeczpospolitej”:

Warszawa […] zamanifestowała swoje właściwe oblicze polityczne. […]

Z wąziutkiej uliczki na Świętojerskiej wynurza się głowa olbrzymiego pochodu narodowego. Na czele idzie grupa sędziwych weteranów 1863 roku, których niektóre grupy spotykają oklaskami. Za weteranami występuje liczne duchowieństwo, dalej cechy, stowarzyszenia i kółka. Jak olbrzymia fala zalewa pochód stopniowo plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat. Gdy głowa pochodu była na placu Trzech Krzyży, koniec wyruszał zaledwie z placu Zamkowego. A nad tym olbrzymim morzem ludzkim powiewały dziesiątki barwno-bogatych sztandarów z napisami: „Precz z terrorem!”, „Niech żyje Senat!”, „Francja, Anglia i Ameryka mają Senat!”, „Rosja bolszewicka nie ma Senatu!”. […] Publiczność, tłumnie zebrana na chodnikach, witała pochód okrzykami: „Niech żyje Senat! Wilno do Polski! Niech żyje Haller! Precz z terrorem!”.

Warszawa, 24 października 1920

[„Rzeczpospolita” nr 132/1920]

 

Juliusz Zdanowski (ziemianin, polityk związany z Narodową Demokracją) w dzienniku:

Pochód udał się. Samo więc wezwanie Związku Ludowo-Narodowego dostarczyło na ulicę około 40 tysięcy ludzi. Ale ile niewyrobienia w tym tłumie. W kilku miej­scach, gdy ktoś z boku próbował krzyknąć: „Niech żyje Piłsudski!”, to odzew ten znajdował oddźwięk i wołano. Ze sprawy senatu socjaliści zro­bili hasło „Śmierć burżujom”, które dla ich tłumu jest zrozumiałe; tutaj to hasło [senat] mało komu co mówiło. Słowo to jednak ma i pewne obciążenie historyczne dla masy. Tak samo, jak ma pewien przysmak dla nas. Ha­sło „Precz z terrorem socjalistycznym” też jeszcze za mało ulica odczuwa. Do irytacji zaś mnie doprowadzają różne burżuje, którzy przy czarnej ka­wie gotowi narzekać, ale na ulicę im się wyjść nie chce. Akurat materiał na befsztyk dla bolszewików.

Warszawa, 24 października 1920

[Dziennik Juliusza Zdanowskiego, t. 3: 4 VIII 1919 – 28 III 1921, Szczecin 2014]

 

Z artykułu w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”:

Prezydent miasta Krakowa i posłowie małopolscy zgłosili w Sejmie wniosek nagły, w którym mówią: […] Doszło do tego, że w Krakowie już od kilku tygodni zupełnie się chleba nie wydaje – w tej beznadziejnej sytuacji […] udało się uzyskać w Radzie Ministrów uchwałę, upoważniającą Ministerstwo Aprowizacji do natychmiastowego zakupu artykułów spożywczych za granicą, przede wszystkim w Rumunii. I tu z największym zdziwieniem dowiadujemy się, że ministerstwo zamierza dokonywać tego zakupu wyłącznie na potrzeby Kongresówki […]. Z tego okazuje się, że ministerstwo nie stanęło na wysokości zadania, uprawiając politykę jednej dzielnicy z zupełnym zaniedbaniem innych, które mają prawo żądać równomiernego traktowania”.

Kraków, 25 października 1920

[Jak uchronić Kraków od głodu? Interpelacja posłów małopolskich, „Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 293/1920]

litografia z budowlańcem wznoszącym mur wpatrującym się w orła, w lewym rogu napis pożyczka odrodzenia polski

Litografia z 1920 roku autorstwa Józefa Mehoffera.
Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie

Kazimierz Drewnowski (inżynier) w odczycie w Stowarzyszeniu Techników:

Zadaniem każdego obywatela Polski w danej chwili jest walka kulturalna, w której technicy winni odegrać pierwszorzędną rolę, gdyż oni kierują wytwórczością kraju. Aby podnieść walutę polską i stworzyć lepsze warunki życia – musimy przede wszystkim zwiększyć produkcję kraju i w tym celu uruchomić przemysł. Tymczasem smutna rzeczywistość nas uczy, że front wewnętrzny zagraża nam, a to z tej racji, że polityka rządu jest albo bardzo niewyraźna w tym względzie albo wprost zabójcza.

Wszelkim brakom węgla, surowców, transportu etc. dałoby się zaradzić, gdyby nie prawa idące wbrew wszelkim zasadom współdziałania – często jest najdogodniej dla wytwórcy rozprzedać detalicznie swą fabrykę, gdyż podatki opłacane przez niego przewyższają dochody, wtedy gdy najbogatsza klasa narodu – włościanie płacą je w minimalnym stopniu. Egzystujący ponad wszelkim prawem urząd do walki z lichwą i spekulacją karze wszystkich, tylko producent rolny podnoszący ceny do niebywałej wysokości – jest bezkarny. Czy inicjatywa prywatna, uzależniona od całego szeregu urzędów, postanowieniom, których niepodobna często uzgodnić, może egzystować? […] Wtedy, gdy przemysłowcy płacą największe podatki – w senacie znaleziono miejsce dla wszystkich, tylko nie dla przemysłu. […]

Atmosfera rządowa jest dusząca, z niej uciekają wszyscy, co chcieliby dla kraju pracować. Ze zmianą stosownej polityki przemysł zakwitnie i kraj nasz nie będzie krajem niewolników i nędzy.

Kraków, 26 października 1920

[„Rzeczpospolita” nr 133/1920]

 

Z informacji w „Gońcu Częstochowskim”:

Do Londynu przybył Leon Reich, przewodniczący komitetu narodowego Żydów wschodnio-galicyjskich. […] Reich złożył deklarację dla prasy angielskiej, w której zaznacza, że Galicję Wschodnią zamieszkuje 670 tysięcy Żydów, co stanowi 11 procent całej ludności. Lwów – opowiada Reich – liczy 40 procent ludności żydowskiej. Żydzi mogą przy wszelkich głosowaniach przechylić szalę albo na stronę polską, albo ruską. Wskutek tego należy nie tylko przyznać im prawa, lecz uznać ich także za odrębną narodowość. Tylko takie rozwiązanie sprawy może zbawić Żydów. Już dzisiaj 97 procent Żydów galicyjskich należy do partii narodowej żydowskiej. […] Żydzi ci żądają: 1) aby wszelkie sprawy wewnętrzne żydowskie były załatwiane przez specjalnie na to wybranych ludzi; 2) organizacji nie tylko niższych prywatnych szkół żydowskich przez traktat [wersalski] przewidzianych, lecz także szkół średnich; 3) utworzenia departamentu wyłącznie dla spraw żydowskich.

Częstochowa, 27 października 1920

[Zabiegi Żydów wschodnio-galicyjskich, „Goniec Częstochowski” nr 247/1920]

 

Mjr Kazimierz Świtalski (szef referatu polityczno-prasowego Naczelnego Wodza) w dzienniku:

Komendant chce „wyśrubować” znaczenie Żeligow­skiego, wychodząc z tego założenia, że w sporze Litwy z Polską wygodnie nam mieć kogoś trzeciego, w tym wypadku ludność miejscową Litwy centralnej, która będzie po naszej stronie. Inaczej do gry stajemy z jednej strony Polska, z drugiej Litwa. […] [Leon] Bobicki informował Komendanta, że narodowi demokraci wileńscy z kwaśną miną godzą się na konstytuantę.

Warszawa, 27 października 1920

[Kazimierz Świtalski, Diariusz 1919–1935, Warszawa 1992]

na ulicy jadący wóz konny od tyłu z workiem mąki, obok człowiek

Warszawa, 1920.
Transport mąki sprowadzonej do Polski w ramach pomocy udzielonej przez rząd amerykański.
Fot. Library of Congress / LC-A6197- RC-4225-Ax

Z felietonu w „Dzienniku Poznańskim”:

Kwesta „dla głodnego Wilna” rozpoczęta w Poznaniu i Wielkopolsce jest najrozumniejszą obecnie polityką w tej piekącej i trudnej sprawie naszych północnych terytoriów. Jeżeli naprawdę pojadą ku Wilnu wagony z ziemniakami i zbożem, będziemy mogli czyn wielkopolski porównać z chwilą, gdy pułki poznańskie przybyłe na odsiecz Lwowa uratowały to miasto [w listopadzie 1918]. […] Wilno, ogołocone z zapasów przez władze i wojska bolszewickie, było za czasów litewskich aprowidowane nieźle. Kowieńszczyzna jest krajem rolniczym, o charakterze nawet zbliżonym do dzielnicy wielkopolskiej. Litwinom chodziło o to, aby przywozem żywności i zaimponować ludności, i ją sobie zjednać. Jeżeli ludność tęskniła do powrotu wojsk polskich, świadczyło to tylko o jej głębokim i prawdziwym patriotyzmie. […]

Nie zapominajmy, że Wilno zostało dwa razy skrzywdzone przez rząd polski, że administracja polska pozostawiała wiele do życzenia, że w lipcu jeszcze, gdy wojska polskie cofały się z miasta, maruderzy obrabowali okolice. A jednak ludność ta, głucha na wszystko, entuzjastycznie domaga się przyłączenia do Polski.

Poznań, 29 października 1920

[Białe kwiaty, „Dziennik Poznański” nr 250/1920]

 

Michał Römer (polski ziemianin, prawnik) w dzienniku:

Czego chcą dzisiejsi władcy Wilna, czym jest ich „Litwa Środkowa”, tego nie wie nie tylko Kowno, ale nikt, bo nie wiedzą nawet sami twórcy „Litwy Środkowej”. […] Co głowa – to inny pomysł, inny cel. Jedni chcą aneksji Wilna i Grodna do Polski, inni – niepodzielnego państwa litewskiego z jedynym sejmem w Wilnie, połączonego unią, federacją lub konwencjami z Polską, jeszcze inni chcą Litwy złożonej ze sfederowanych kantonów, a wreszcie są i tacy, […] którym właściwie chodzi ani o Litwę, ani o stosunek do Polski, jeno o dźwignięcie Białej Rusi pod firmą Litwy i do pochłonięcia Wilna przez Białoruś.

Wilno, 29 października 1920

[Michał Römer, Dzienniki, t. 4, 1920–1930, Warszawa 2018]

 

Każdy może skorzystać z przygotowanych materiałów, także dokonać ich przedruku, pod warunkiem oznaczenia ich poniższym zapisem:

Projekt „Wiktoria 1920” został przygotowany przez Ośrodek KARTA na zlecenie Biura Programu NIEPODLEGŁA, w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i odbudowy polskiej państwowości.
Materiały za: www.niepodlegla.gov.pl.
Prawa autorskie: Biuro Programu „Niepodległa”.

Prezentowane materiały mają na celu ukazanie wielogłosowej narracji. Zestawiono wypowiedzi przedstawiające perspektywy autorów różniących się światopoglądami, zawodami czy miejscami zamieszkania, wychodząc z założenia, że różnorodność świadectw pozwoli lepiej zrozumieć wydarzenia sprzed stu lat. Przytaczane fragmenty przedstawiają opinie ich autorów, jako źródła historyczne podlegają analizie i nie są tożsame ze stanowiskiem Biura Programu „Niepodległa”.