Kontrast
Wielkość czcionki

8–14 maja 1920

baner z tytułem projektu "Wiktoria 1920. Zapiski z czasów wojny", logo niepodległa i fragmentem starej fotografii z łodzią z kobietami i żołnierzami

„Wiktoria 1920” to 31-odcinkowy, cotygodniowy cykl, w którym co piątek zostaje przedstawiony kolejny tydzień przełomowego roku 1920. Historia została zapisana wspomnieniami osób, które brały udział w tamtych wydarzeniach – listami, pamiętnikami, notatkami prasowymi, oficjalnymi depeszami. Zebrane źródła oddają głos dowódcom i żołnierzom, robotnicom, urzędniczkom, księżom, artystkom, mieszkańcom miast i wsi. Materiał został przygotowany przez Ośrodek KARTA na zlecenie Biura Programu NIEPODLEGŁA, w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i odbudowy polskiej państwowości. Zapraszamy do lektury kolejnego odcinka z cyklu „Wiktoria 1920”.

8–14 maja 1920

8 maja rano wojska polskie i ukraińskie wkraczają do Kijowa. Powstaje tu rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej atamana Semena Petlury. 9 maja odbywa się polsko-ukraińska defilada główną kijowską arterią. Państwa zachodnie traktują polski triumf z rezerwą – premier Wielkiej Brytanii Lloyd George: „Polacy mają skłonność do arogancji i powinni uważać, by nie dostać po łbie”. 11 maja Sowieci wydają dekret o „środkach walki z ofensywą polską”, wprowadzający stan wojenny w 24 guberniach Rosji. Do Armii Czerwonej zgłasza się wielu komunistów, w tym Polaków, a sama akcja militarna Piłsudskiego nie zyskuje znaczącego poparcia wśród ludności ukraińskiej. Oddziały sowieckiego Frontu Zachodniego rozpoczynają ofensywę na litewsko-białoruskim odcinku frontu.

Ppor. Mie­czy­sław Le­pec­ki (1 Dywizja Piechoty):

1 pułk znaj­do­wał się od kil­ku dni w dro­dze, zmie­rza­jąc dniem i no­cą w kie­run­ku Ki­jo­wa. Już o szóstej ra­no wkro­czy­li­śmy do te­go mia­sta. Po­mi­mo wcze­snej go­dzi­ny, Bi­bi­kow­ski bul­war, którym szli­śmy, prze­peł­nio­ny był tłu­mem lu­dzi, wi­ta­ją­cych nas owa­cyj­nie. Ko­bie­ty ob­da­rza­ły nas kwia­ta­mi, a po­nie­waż był to czas kwit­nię­cia bzów, żoł­nie­rze na­si wprost to­nę­li w po­wo­dzi pięk­nych li­lio­wych kwia­tów.

Ki­jów, 8 ma­ja 1920

[Mieczysław Lepecki, W blaskach wojny, Warszawa 1926]

 

Zo­fia Krau­ze (Polka, mieszkanka Kijowa):

Przy­szedł do nas Cze­sław i oznaj­mił, że woj­sko pol­skie jest w Ki­jo­wie, że wła­śnie idą Kre­szcza­ti­kiem, a wła­dza bol­sze­wic­ka w no­cy opu­ści­ła Ki­jów. By­ło to coś tak nie­wia­ry­god­ne­go, tak nie­spo­dzie­wa­ne­go, że nie mo­gły­śmy uwie­rzyć. Żad­nych strza­łów nie by­ło sły­chać, nie by­ło walk, nie wie­dzia­ły­śmy o nad­cho­dzą­cej do Ki­jo­wa ar­mii pol­skiej. Pra­sa o tym nie pi­sa­ła, ra­dia jeszcze nie by­ło, podróże utru­dnio­ne – ży­ły­śmy od­cię­te od re­szty świa­ta… Ubra­łam się szyb­ko, wzię­łam ze so­bą córecz­kę i pobie­gły­śmy w stro­nę Kre­szcza­ti­ku. Zo­ba­czy­łam prze­jeż­dża­ją­ce kon­no woj­sko pol­skie z orzeł­ka­mi na ro­ga­tyw­kach! Przejeżdża­ło wol­no.

Ki­jów, 8 ma­ja 1920

[Zofia Krauze, Rzeki mojego życia. Wspomnienia, Kraków 1979]

żołnierz na koniu na ulicy Kijowa, za nim oddział, po bokach gapie

Kijów, maj 1920.
Wkroczenie wojsk polskich i ukraińskich do miasta.
Fot. Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie / Ośrodek KARTA

Andrzej Konarski (ziemianin spod Kijowa):

W mia­rę zbli­ża­nia się do Kre­szcza­ti­ku, głów­nej uli­cy Ki­jo­wa – lu­dzi by­ło co­raz wię­cej. Na cho­dni­kach, na je­z­dniach, w otwartych oknach ka­mie­nic. Na­strój był świą­tecz­ny, twa­rze we­so­łe, ogól­ne roz­mo­wy i okrzy­ki. Wie­lu Po­la­ków nio­sło na­rę­cza kwia­tów – wszę­dzie zre­sztą do­mi­no­wał ję­zyk pol­ski. […]

Sły­chać by­ło krzy­ki lu­dzi, rże­nie ko­ni i stu­kot pod­ków o bruk. Obłok zbli­żał się szyb­ko. Wi­dać już by­ło wy­ra­źnie zbli­ża­ją­cych się jeźdź­ców. Ko­nie szły w lu­źnym trój­ko­wym szy­ku, na po­d­nie­sio­nych w górę lan­cach fur­ko­ta­ły ko­lo­ro­we pro­por­ce. Tłum osza­lał. Deszcz kwia­tów le­ciał z bal­ko­nów, okien i cho­dni­ków. Sy­pa­ły się na ułań­skie gło­wy i łby koń­skie, tkwi­ły na ostrzach lanc i lu­fach ka­ra­bi­nów. Sła­ły się ko­lo­ro­wą łą­ką pod ko­py­ta­mi. Lu­dzie krzy­cze­li. Ktoś śpie­wał Je­szcze Pol­ska nie zgi­nę­ła, ktoś in­ny War­sza­wian­kę. Wi­wa­ty i okrzy­ki mie­sza­ły się z gło­śnym szlo­chem ko­biet i męż­czyzn.

Ki­jów, 8 ma­ja 1920

[Andrzej Konarski, Wspomnienia, Archiwum Ośrodka KARTA, AW II/2698]

 

Mjr Ta­de­usz Ku­trze­ba (szef sztabu 3 Armii):

Odbył się prze­marsz przez Ki­jów wszy­st­kich wojsk skie­ro­wa­nych na front dla ob­sa­dy li­nii obron­nych oraz do odwo­du. Przemarsz po­łą­czo­no z de­fi­la­dą w środ­ku mia­sta, którą przyj­mo­wał do­wód­ca gru­py ope­ra­cyj­nej, ge­ne­rał Rydz-Śmi­gły. De­fi­la­da wy­pa­dła zna­ko­mi­cie.

Ki­jów, 9 ma­ja 1920

[Tadeusz Kutrzeba, Wyprawa kijowska 1920 roku, Warszawa 1937]

 

Andrzej Konarski:

En­tu­zjazm był ogrom­ny. Znów deszcz kwia­tów. Okrzy­ki ra­do­ści i za­chwy­tu. Na­prze­ciw­ko nas, pod ho­te­lem, sta­ły dwie gra­ją­ce na zmia­nę orkie­stry woj­sko­we. Po dru­giej stro­nie, na usta­wio­nej pro­wi­zo­rycz­nie try­bu­nie, sta­li wy­żsi ofi­ce­ro­wie odbie­ra­ją­cy de­fi­la­dę: ge­ne­rał Rydz-Śmi­gły w oto­cze­niu szta­bu.

Nie­koń­czą­ca się licz­ba prze­pły­wa­ją­cych przez Kre­szcza­tik od­dzia­łów ro­bi­ła po pro­stu oszoła­mia­ją­ce wra­że­nie. Ileż mu­sia­ło być tych wojsk, je­śli w sa­mej de­fi­la­dzie bra­ło udział ty­le od­dzia­łów! Do­pie­ro po­tem, już w dro­dze do War­sza­wy, do­wie­dzia­łem się, że ca­ła de­fi­la­da by­ła tri­kiem pro­pa­gan­do­wo-stra­te­gicz­nym. Ca­ły rajd przez Ukra­i­nę – maj­ster­sztyk pod wzglę­dem sztu­ki woj­sko­wej – wy­ko­na­ny był ża­ło­śnie ską­pą ilo­ścią woj­ska. W ki­jow­skiej de­fi­la­dzie „niekoń­czą­ce się od­dzia­ły”, po przej­ściu Kreszcza­ti­ku, wsą­cza­ły się w bocz­ne uli­ce, prze­gru­po­wy­wa­ły się i do­ko­ny­wa­ły po­now­nie de­fi­la­do­we­go prze­mar­szu. 

Ki­jów, 9 ma­ja 1920

[Andrzej Konarski, Wspomnienia, Archiwum Ośrodka KARTA, AW II/2698]

 

Henryk Józewski (wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Petlury):

Uda­łem się z po­le­ce­nia ata­ma­na Pe­tlu­ry do Ki­jo­wa. Mia­łem w imie­niu rzą­du Ukra­iń­skiej Re­pu­bli­ki Lu­do­wej prze­jąć wła­dzę nad mia­stem z rąk gen. Ry­dza-Śmi­głe­go i mia­no­wać ukraiń­skie­go ko­mi­sa­rza Ki­jo­wa.

Sy­tu­a­cja by­ła dość ory­gi­nal­na, a na­wet w pew­nym sen­sie nie­sa­mo­wi­ta. Zna­ny pol­skie­mu spo­łe­czeń­stwu Hen­ryk Józew­ski, kijo­wia­nin z uro­dze­nia, dzia­łacz spo­łecz­ny, pre­zes „Filarecji”, mu­zyk i współ­twór­ca pol­skie­go te­a­tru „Stu­dya” – zja­wia się w Ki­jo­wie ja­ko minister ukra­iń­ski i po­wo­łu­je ukra­iń­ską ad­mi­ni­stra­cję.

[…] Po­wszech­ny na­strój był oży­wio­ny i we­so­ły. Ki­jo­wian­ki tań­czy­ły z pol­ski­mi żołnierzami na skwe­rach i pla­cy­kach. Te­go Kijów je­szcze nie wi­dział, po­mi­mo że nie­jed­na ar­mia przez to mia­sto ma­sze­ro­wa­ła. Na­wet żoł­nie­rze ukra­iń­scy nie mie­li ta­kiego po­wo­dze­nia.

Ki­jów

[Henryk Józewski, Życie konspirowane, „Karta” nr 5, 1991]

ulica Kijowa w widoku z góry w trakcie defilady, widoczny tramwaj i równe rzędy żołnierzy, na chodnikach gapie

Kijów, maj 1920.
Defilada wojsk polskich ulicą Wielką Włodzimierską.
Fot. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Z artykułu w „Gazecie Podhalańskiej”:

Wrażenie zwycięstwa jest w całej Europie wielkie. Rzecz prosta, że jeszcze zawsze nie z tym się liczą, który jest słaby, ale z tym, który jest silny i nie daje się pokonać. Najbardziej bolą nasze zwycięstwa Czechów i Prusaków; ostatni jawnie pomagają Rosjanom przeciw Polsce. Czesi zaś obawiają się, że po zawarciu pokoju z Rosją, Polska nie zapomni o ich postępowaniu na obszarach plebiscytowych. Wreszcie ogłoszenie niepodległej Ukrainy przez Polskę psuje czeskie plany; chcieli bowiem Czesi mieć przez Ukrainę korytarz do Rosji i w ten sposób okrążyć Polskę ze wszystkich stron. Polityka polska niweczy ich zbrodnicze zamiary.

Nowy Targ, 9 maja 1920

[Zwycięstwa na Ukrainie, „Gazeta Podhalańska” nr 19/1920]

 

Z artykułu w „Czasie”:

Na Warmii i Mazurach położenie bez wyjścia. Przed trzema tygodniami po pogromie, jaki miał miejsce na całym terenie plebiscytowym, biuro informacyjne rad ludowych i związków ludowych mazurskich po długich naradach i poważnym rozpatrzeniu kwestii przyszło do przekonania, że wszelka praca plebiscytowa dla Polaków jest uniemożliwiona. Biuro informacyjne, które jest uznane przez wszystkie władze na terenie plebiscytowym mazurskim i warmińskim, prócz kwidzyńskiego, które ma swoje przedstawicielstwo, zdecydowało się zawiesić wszelkie prace przygotowawcze do plebiscytu, dopóki komisja międzysojusznicza nie da Polakom warunków bezpieczeństwa i równouprawnienia z Niemcami, do czego mają prawo. W wywodach swoich, przyjętych jednogłośnie, biuro oświadcza, że jedynie rząd polski może je powołać do pracy i dodaje, że przerwania działalności nie należy uważać za strajk w stosunku do komisji, albo sabotowanie roboty plebiscytowej, lecz jest wywołane przez karygodny brak bezpieczeństwa dla Polaków na terenie plebiscytowym.

Kraków, 10 maja 1920

[Na terenach plebiscytowych, „Czas” nr 111/1920]

 

Ppor. Mieczysław Lepecki:

Ludność przechodziła straszliwy kryzys głodowy. Twarze przechodniów zdradzały niezwykły stopień wyczerpania i wynędznienia, ubranie ich składało się z łachmanów i to łachmanów brudnych. Przed naszą intendenturą batalionową, w czasie wydawania chleba, gromadził się zawsze wielki tłum ludzi, obserwujący w milczeniu niezwykły widok dużej ilości białego chleba. […] Z głodem szła w parze okropna demoralizacja. Nędza zmuszała kobiety do handlowania swoim ciałem, mężczyzn do wszelkiego rodzaju szacherek i oszustw. […]

Wiadomość o przyjeździe […] atamana Petlury przyjęto z wielką radością. Wszyscy chcieli go zobaczyć, wielu przypuszczało, że jego przyjazd przyniesie im polepszenie losu. […] Na wielkim placu, przy wspaniałej cerkwi, zebrały się nieprzejrzane tłumy ludzi. […] Petlura nadjechał powozem, zaprzężonym w parę ładnych koni, i zatrzymał się tuż pod moim balkonem, przed którym ustawione były oddziały wojska ukraińskiego, zorganizowane poprzednio w Polsce. […]

Balkon, z którego obserwowałem Petlurę i rewię, należał do jakiejś rodziny żydowskiej. Gospodarz domu, starszy jegomość, pokazał mi pocztówkę, kolportowaną podówczas szeroko, z fotografiami Piłsudskiego i Petlury, pod którymi widniał napis po polsku i ukraińsku: „Bohaterowie narodowi”. Pokazując mi ją gospodarz rzekł:

– Dziwi mnie to, że Polacy pozwalają na jednej karcie umieszczać podobiznę swojego Naczelnika Państwa z tym bandytą – mówiąc to wskazał na przemawiającego właśnie Petlurę. […] – Mógłbym przytoczyć mnóstwo wypadków, gdy dawał rozkazy swoim żołnierzom, jeszcze przed sojuszem z Polską, aby urządzali pogromy Żydów.

Kijów, 10 maja 1920

[Mieczysław Lepecki, W blaskach wojny, Warszawa 1926]

tytułowa strona gazety z kolumnami

„Kurier Poranny” z 10 maja 1920.
Ze zbiorów Biblioteki Narodowej

Juliusz Zdanowski (polityk związany z Narodową Demokracją, działacz gospodarczy):

Lepiej by było, żebyśmy się mylili, a Piłsudski miał rację, ale przecież wnioski tylko na rzetelnych faktach budować można. A realne fakty to: że tworzenie Ukrainy scala Rosję, że zwolennicy Ukrainy nie stworzą pomocnego nam państwa, że nie mamy sił na tak wielki front i tak wielki kraj, że nie mamy sił na taką długą wojnę. To są wszystko pewniki. Wśród okrzyku triumfu prasy belwederskiej, wśród hymnów zachwytu nawet prasy francuskiej, trudno nam spełniać dzisiaj rolę czarnowidzów i kruków.

Warszawa, 11 maja 1920 

[Dziennik Juliusza Zdanowskiego, t. 3: 4 VIII 1919 – 28 III 1921, Szczecin 2014]

 

Sierż. Jerzy Konrad Maciejewski (19 Pułk Piechoty) w dzienniku:

Śpiewając, z butnie podniesionymi głowami, wkraczaliśmy do miasta. Z początku ludność, sądząc, że to wchodzi oddział Wołyńca (okoliczny partyzant), pochowała się do piwnic i we wszelakich skrytkach, ale potem, słysząc obcy śpiew, w końcu skrycie obserwując regularne szeregi – wyległa na ulice i już w śródmieściu poczęła obrzucać nas kwiatami, a u wielu osób w oczach dostrzegłem łzy.

Nie dziwota. Na dzisiejszą noc naznaczona była rzeź inteligencji, a właściwie miejscowych Polaków. A może nie tylko dlatego byli tak wzruszeni, może te kobiety i ci starsi panowie to byli nasi, Polacy, co jak relikwię przechowywali podobiznę Kościuszki, a w noc wigilijną, prócz Bóg się rodzi, śpiewali „Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę”. Ci, co nie spodziewali się we snach nawet, aby polski żołnierz zbrojną nogą deptał prastare dziedziny ojców swoich na wschodnich rubieżach…

Hajsyn (Podole), 12 maja 1920

[Jerzy Konrad Maciejewski, Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914–1920, Warszawa 2015]

 

Z informacji w „Górnoślązaku”:

Dziennik francuski „Temps” drukuje długi artykuł, wychwalający Polskę, która w nadzwyczajny sposób spełnia swój program. Jak Łotyszom oddano Dyneburg, tak Piłsudski jest zdecydowany oddać Kijów Ukrainie – pisze „Temps”. Pozostając wierna swoim zasadom, Polska ma prawo oczekiwać, by rząd jej uczestniczył od tej chwili we wszystkich konferencjach poruszających sprawy obchodzące Polskę. W najbliższym czasie Polska domagać się będzie dopuszczenia na konferencję w Spa. Może liczyć na poparcie Francji.

Katowice, 13 maja 1920

[Wiadomości polityczne. „Temps” o polityce polskiej na wschodzie, „Górnoślązak” nr 108/1920]

Każdy może skorzystać z przygotowanych materiałów, także dokonać ich przedruku, pod warunkiem oznaczenia ich poniższym zapisem:

Projekt „Wiktoria 1920” został przygotowany przez Ośrodek KARTA na zlecenie Biura Programu NIEPODLEGŁA, w ramach obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i odbudowy polskiej państwowości.
Materiały za: www.niepodlegla.gov.pl.
Prawa autorskie: Biuro Programu „Niepodległa”.

Prezentowane materiały mają na celu ukazanie wielogłosowej narracji. Zestawiono wypowiedzi przedstawiające perspektywy autorów różniących się światopoglądami, zawodami czy miejscami zamieszkania, wychodząc z założenia, że różnorodność świadectw pozwoli lepiej zrozumieć wydarzenia sprzed stu lat. Przytaczane fragmenty przedstawiają opinie ich autorów, jako źródła historyczne podlegają analizie i nie są tożsame ze stanowiskiem Biura Programu „Niepodległa”.