Kontrast
Wielkość czcionki

Inicjatywa i postęp – damska moda sportowa w II RP

Okres międzywojenny to czas, kiedy uprawianie sportu przez kobiety stało się w pełni akceptowalne społecznie, a nawet modne i zalecane przez lekarzy. Szczupła sylwetka, zdrowie oraz piękna opalenizna stały się ważnymi atrybutami nowoczesnej kobiety.

Praktycznie w każdym czasopiśmie dla pań co jakiś czas pojawiały się instrukcje z ćwiczeniami, poranną gimnastykę zalecano również w kobiecych poradnikach dotyczących ubioru i higieny.

Jakie były ulubione damskie sporty w II RP? Zimą na pewno były to narty i łyżwy. Latem pływanie, kajaki, jazda na rowerze, jeździectwo, górskie wędrówki i, przede wszystkim, niezwykle modny tenis. Popularność niektórych sportów – podobnie jak dziś – wzrastała wraz z kolejnymi sukcesami polskich zawodników. Wśród młodych dziewcząt prawdziwą furorę robiła Halina Konopacka, która w 1928 roku ustanowiła rekord świata w rzucie młotem. Każda dama pragnęła prezentować się jak najlepiej niezależnie od okoliczności, zatem do każdego sportu obwiązywał inny strój, który miał być wygodny, praktyczny, ale również elegancki i kobiecy. Dużo zmieniło się w tej dziedzinie w porównaniu do wcześniejszych dekad, kiedy kobiety jeździły na rowerze czy nartach w gorsetach i kapeluszach, a na plażę chodziły w pończochach. Tak o kobiecym podejściu do mody sportowej pisano w magazynie „AS” w 1938 roku:

Jak świat długi i szeroki kobieta na równi z mężczyzną opanowała wszystkie niemal dziedziny sportu. Okazała się zawodniczką pełnowartościową. Zdobywa mistrzostwa świata. Ustanawia nowe rekordy. Niesłusznie tylko zarzucają ignoranci sportsmenkom brak kobiecości oraz estetyki w stroju. Są to bardzo nieliczne wyjątki. Kobieta zawsze pozostanie kobietą i w każdej sytuacji życiowej potrafi nadać swej sylwetce modny i pociągający wyraz.

Nic dziwnego zatem, że w Polsce odbywały się pokazy mody sportowej. Przykładem takiego wydarzenia może być „Wesoły Wieczór Sportowy” organizowany przez Koło Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej Kobiet w warszawskim Yacht Clubie w 1938 roku. W lecie również co roku odbywał się Letni Bal Mody, na którym panie prezentowały nie tylko kreacje wieczorowe, ale również zestawy plażowe. Imprezy tego typu służyły przede wszystkim propagowaniu polskiej mody i tkanin, np. lnu, który świetnie nadawał się na sportowe ubrania.

Sportowa moda zimowa w II RP

W II RP uwielbiano narciarstwo i związane z nim zimowe wyjazdy do górskich kurortów Zakopanego, Krynicy, Wisły czy na Huculszczyznę. Kursowały specjalne pociągi objeżdżające różne górskie miejscowości, zatrzymując się w każdym kurorcie na cały dzień, aby pasażerowie mogli pojeździć na nartach, a na noc wrócić do komfortowego przedziału. Taki rodzaj pociągu turyści nazywali narty-dancing-brydż. Strój odgrywał ogromną rolę, a znane aktorki i piosenkarki lubiły pokazywać się w starannie dobranych zestawach i pozować fotografom. W sezonie zimowym w prasie można było znaleźć obszerne reportaże dotyczące tego, jak bawiły się ówczesne gwiazdy w czasie zimowych wakacji.

Maria Mościska w Zakopanem

Maria Mościcka w kapeluszu góralskim podczas Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym FIS w Zakopanem, 1939. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jak być modną na stoku

W latach 20. w żurnalach często pokazywano stroje narciarskie dla pań ze spódnicą, jednak już w tym czasie większość kobiet zdecydowanie wybierała do tego sportu spodnie. W latach 30. najczęstszym kostiumem narciarskim były dość szerokie (u dołu zwężone) wełniane spodnie do kostek lub za kolano i do tego sweter, wełniany żakiet lub kurtka. Na głowę zakładano czasem wiązaną pod brodą czapeczkę, beret lub mały kapelusik. Obowiązkowym dodatkiem były wełniane rękawiczki, szalik i grube skarpety.

narciarka w swetrze na zaśnieżonym stoku

Narciarka na stoku, 1932. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

W sezonie zimowym w żurnalach pojawiały się również wskazówki jak należy się modnie ubrać na podróż pociągiem w góry. Przykładowo w 1937 roku proponowano płaszcz z grubej wełny z reglanowymi rękawami bądź pelerynę podszytą futrem, do tego wełniana sukienka, grube pończochy i buty na płaskim obcasie. Prawdziwy szał na narciarstwo pojawił na przełomie 1938 i 1939 roku, kiedy to w Zakopanem miały się odbyć międzynarodowe mistrzostwa świata w narciarstwie. W Teatrze Polskim zorganizowano wtedy pokaz mody „Jedziemy na FIS”. Zaprezentowano kilkadziesiąt strojów odpowiednich na wszystkie okazje, jakie mogły wiązać się z wyjazdem na mistrzostwa. Było to stroje spacerowe, podróżne, narciarskie a nawet wieczorowe. Promowano tam również polskie akcenty w modzie poprzez liczne nawiązania do strojów góralskich. W czasie samych zawodów prasa bardzo szeroko komentowała nie tylko wyniki sportowe, ale również ubiór samych narciarzy jak i kibiców. Podsumowując warto przytoczyć refleksję zamieszczoną w czasopiśmie „AS” na temat ubiorów sportowych:

Obserwatorzy życia sportowego i towarzyskiego w modnych zimowiskach twierdzą, że już na oko z samego tylko stroju narciarek potrafią wnioskować o ich kwalifikacjach i upodobaniach sportowych: im strój efektowniejszy, bardziej wymuskany i wykończony w każdym szczególe – tym gorsza narciarka.

Moda na lodzie

Łyżwy wymagały zdecydowanie mniejszych nakładów finansowych i dzięki temu były niezwykle popularnym zimowym sportem. W miastach były lodowiska, na prowincji wystarczyło zamarznięte jezioro lub odnoga rzeki. Na lodzie panowała znacznie większa modowa wolność niż na nartach, w zasadzie poza łyżwami nie był potrzebny żaden specjalny sprzęt. Panie najczęściej jeździły w wełnianych, najlepiej plisowanych spódnicach i ciepłych swetrach. Do tego obowiązkowo wełniany szalik, rękawiczki i czapka – najczęściej taki zestaw kobieta mogła zrobić sama na drutach.

Morza czar – moda nadmorska

W lecie ulubioną rozrywką były kąpiele w morzu, jeziorach i rzekach oraz opalanie się. Była to całkowicie demokratyczna rozrywka, dostępna dla wszystkich. Jeśli kogoś nie było stać na wyjazd na prawdziwe wczasy, zawsze mógł odpoczywać na obleganych miejskich plażach, np. na Poniatówce w Warszawie. W okresie międzywojennymi stroje kąpielowe ulegały sporym zmianom. Na początku lat 20. były jeszcze dość skromne, składały się z tuniki do połowy uda, często bogato zdobionej falbankami i haftami, co nie było zbyt praktyczne. Do tego zakładano spodenki sięgające kolan. Mniej więcej od połowy lat 20. kostiumy stały się bardziej użyteczne i wygodne, pozbawiono je zbędnych ozdób, nogawki ledwie zachodziły na uda, z przodu i z tyłu pojawił się duży dekolt. Stroje były mocno dopasowane, szyto je z wełnianego trykotu. Pod koniec lat 30. coraz popularniejsze stawały się stroje dwuczęściowe. W poradniku modowym Jadwigi Suchodolskiej „Sztuka ubierania się można było przeczytać takie upomnienie:

Jako strój, w którym nasze ciało ma się stykać bezpośrednio z powietrzem i słońcem, kostium kąpielowy powinien być dekoltowany, należy jednakże bezwarunkowo zachowywać w tym umiarkowanie, aby nie przekroczyć granicy przyzwoitości ani estetyki. Zbytecznego obnażania się nie można tłumaczyć względami zdrowotnymi.

Między innymi ze względu na wspomnianą skromność niezwykle ważnym elementem stroju plażowego były płaszcze kąpielowe, które kobiety mogły założyć w drodze na plażę, lub okryć się nimi po morskiej kąpieli. W latach 30. zapanował prawdziwy szał na  piżamy plażowe. Był to zestaw najczęściej uszyty z jedwabiu, składający się z szerokich spodni i dopasowanej bluzeczki z dużym dekoltem na plecach. Całość dopełniała narzutka, którą można było zasłonić ogromny dekolt. Pod koniec dekady najmodniejszym strojem plażowym stały się sukienki i spódniczki, które stanowiły komplet z dwuczęściowym strojem kąpielowym. Na ogół były one krótkie i sięgały ledwie do połowy uda, czasem jednak ich właścicielki wykazywały się większą fantazją nosząc długość tzw. maxi, czyli do ziemi. Najczęściej były one zapinane na całej długości na guziki. Niezbędnym dopełnieniem wakacyjnego wyglądu był szereg dodatków: sandały z rafii, sznurka, pasków płóciennych bądź słomianych, gumowe buciki kąpielowe, duży kapelusz słomiany, gumowy czepek do pływania, parasolka dobrana do sukienki plażowej oraz duża płócienna torba, która była w stanie pomieścić wszystkie akcesoria. Niezwykle modnym dodatkiem były okulary przeciwsłoneczne, najczęściej z okrągłymi oprawkami. Zdarzały się jednak ekstrawagancje w tej dziedzinie o czym można było przeczytać w niezastąpionym czasopiśmie „AS” w 1939 roku:

Próżność i kokieteria kobieca nie oszczędzają nawet tak rzeczowego i niekokieteryjnego rekwizytu jakim są okulary od słońca. Ekscentryczne milionerki amerykańskie lansowały już w zeszłym roku okulary w oprawie – z brylantów, w tym roku zaś widuje się oprawy z białej kości wyrzeźbione w kształt kwiatu słonecznika lub margerytki, którego środek stanowią niebieskie szkła. Nosi się też szkła bez oprawy, szlifowane w prostokąty albo i wieloboki, niebieskie, zielone, bursztynowe itp.

rysunki pań w różnych strojach plażowych

„Praktyczna Pani. Dobra obywatelka” 1935 r., stroje plażowe

W okresie międzywojennym niezwykle modne były damskie stroje stylizowane na wzór marynarskich. Mogły mieć różne formy – czy to piżamy plażowej z białymi spodniami i bluzką z granatowym kołnierzem, czy płóciennej sukienki z marynarskim kołnierzem, ale też krótkich szortów i bluzeczki. Na zdjęciach znad morza widać często kobiety w małych kapelusikach marynarskich uszytych z białego płótna. Elementy marynistyczne najczęściej wykorzystywano w modzie plażowej, ale również do pływania na żaglówce, kiedy to kobiety najczęściej zakładały długie, szerokie spodnie w kolorze granatowym. Do kompletu noszono trykotowe bluzki, często ozdabiane aplikacjami z kotwicą lub żaglówką.

Gem, set, szyk czyli moda na korcie

Tenis był jednym z popularniejszych sportów w okresie międzywojennym. W latach 20. kobiety na korty zakładały luźne, białe bluzeczki i spódnice plisowane bądź z kontrafałdami. W latach 30. zaczęły się pojawiać szorty oraz krótsze spódniczki czy sukienki sportowe, często o bardzo ciekawych fasonach. Tego typu sukienki sportowe często były bez rękawów (co w odzieży codziennej było rzadkością), szyte je najczęściej z białego lnu, a główną ozdobę stanowił ciekawy geometryczny krój i duże guziki w kontrastującym kolorze. Co jeszcze było potrzebne, aby dopełnić ten zestaw, pisała Jadwiga Suchodolska w „Sztuce ubierania się:

Ponieważ przy tenisie łatwo można się zgrzać, należy zawsze mieć w pogotowiu wełniany sweter, kamizelkę lub żakiecik, np. czerwony, szafirowy bądź itp., aby go po grze narzucić. Panie, którym się włosy łatwo rozwiewają, mogą je przewiązać wstążką, dobraną kolorem do żakiecika.

Niezbędnym uzupełnieniem stroju do tenisa były płócienne buciki noszone z białymi skarpetkami. Co ciekawe, w poradnikach dotyczących ubioru zalecano również zakładanie pończoch do gry w tenisa, zapewne jednak nie wszystkie kobiety dostosowywały się do tych w sumie mało praktycznych rad.

panie w strojach do gry w tenisa

„Świat kobiecy” 1923 r., stroje do gry w tenisa

Sportowa moda wyższych sfer

Wśród ziemiaństwa jednym z ulubionych sportów było jeździectwo. Paniom do jazdy konnej zalecano stroje wzorowane na modzie angielskiej. Podstawą były dobrze skrojone bryczesy, wysokie buty z żółtej skóry lub czarne, lakierowane. Do tego żakiet wełniany, jednorzędowy w kratę lub w jednym kolorze oraz biała koszulowa bluzka z obowiązkowym krawatem. Na głowę zakładano czarny melonik lub czapkę dżokejkę. Odmienny strój obowiązywał podczas polowania. Przede wszystkim ważna była kolorystyka – musiała być maskująca, czyli w zieleniach i brązach. W tych barwach szyto komplet z wełny – żakiet i szeroka spódnica, którą nieraz zastępowano spodniami. Obowiązkowym uzupełnieniem stroju był niewielki filcowy kapelusik z piórkiem.

rysunki pań w strojach do jazdy konnej

„Kobieta w świecie i domu” 1939 r. , stroje do jazdy konnej

W II RP nie było zbyt wielu kobiet automobilistek. Z zamiłowania do samochodów słynęły jednak niektóre aktorki – np. Zula Pogorzelska i Mira Zimińska. Na codziennie przejażdżki panie nie zakładały raczej specjalnych strojów, poza krótkimi skórzanymi rękawiczkami z wieloma dziurkami, ułatwiającymi pewny chwyt na kierownicy. Pod koniec lat 30., wraz ze wzrastającą popularnością samochodów na polskich drogach, pojawiały się również w prasie kobiecej artykuły o tym, jak należy się ubrać na wycieczkę samochodem. W 1939 roku czytamy:

Jeśli jedziemy piękną, ciemną limuzyną, z liberyjnym szoferem możemy sobie w naszym stroju pozwolić na nutkę trochę strojniejszą (…) A więc elegancki płaszcz wiosenny, przybrany lisami, lub modny kostium w pasy, kraty lub gładki, raczej ciemniejszy niż jasny, niezbyt kolorowy. Jeśli traktujemy auto bardziej sportowo i rozporządzamy otwartą maszyną o opływowej linji, którą same kierujemy, trzeba się zdecydować na dress wyraźnie sportowy, praktyczny i wygodny, odporny na kurz. W tej dziedzinie ostatnim krzykiem mody są – męskie ubrania, już od szeregu lat lansowane przez Marlenę Dietrich. A więc spodnie z angielskiej flaneli, koszulkowa bluzka z jedwabiu do prania lub ciepły pull-overek pod szyję i marynarka bądź to w kolorze spodni, bądź w zupełnie odmiennym, a ładnie sharmonizowanym. Do tego sportowe półbuciki z cienkiego boksu, zamszu, huntingu lub świńskiej skóry, naturalnie na niskim lub prawie niskim obcasie. Przy takim surowym sportowym dressie na fantazję pozostaje właściwie tylko miejsce na głowie. Raz będzie to chusteczka, wiązana pod brodą, á la wiejska Marysia, ale to się już trochę opatrzyło. Innym razem kapturek, skrojony razem z kurtką sportową, to znów fantazyjny turbanik, upięty z kolorowej szarfy i związany nad czołem w kolorowego motyla. (…) Praktyczny, ale nieco ciężki kombinezon wystarczy mieć pod siedzeniem na wypadek, gdyby zdarzyła się na szosie nieprzewidziana kraksa i zmusiła nas do „leżenia pod wozem”.

Jeśli kobieta startowała w wyścigach samochodowych, to zakładała właśnie taki kombinezon luźny, w tali ściśnięty paskiem, na głowę skórzaną czapkę pilotkę i gogle.

Moda gimnastyczna

Stroje gimnastyczne, zakładane do biegania czy lekkoatletyki, były maksymalnie proste i dość ujednolicone. Składały się zazwyczaj z białej bluzeczki i sięgających do połowy uda ciemnych szortów. Cieplejszym zestawem był praktycznie niczym nieróżniący się od ubioru męskiego komplet: luźna bluza (często zapinana pod szyją na suwak) i spodnie. Jako obuwie gimnastyczne nasza praktyczna i niezastąpiona Jadwiga Suchodolska polecała buty całkiem płaskie, zrobione ze sznurka, grubej tkaniny lub miękkiej skórki.

Moda sportowa w II RP – zamiast podsumowania

Do uprawiania niektórych  sportów kobiety, zwłaszcza te mniej zamożne, nie zakładały specjalnych strojów, tylko sukienki o bardziej sportowym kroju. Panie często jeździły na rowerach w zwykłych ubraniach, choć pod koniec lat 30. polecano do tego zakładanie modnych spódnicospodni bądź szortów. Podobnie było np. z rekreacyjną grą w siatkówkę czy badmintona. Warto również zauważyć, że sport spopularyzował noszenie spodni przez kobiety. Nawet w poradnikach dotyczących ubioru radzono wybierać praktyczniejsze spodnie, a do uprawiania niektórych sportów były one wręcz niezbędne, np. popularnego w tamtym okresie kajakarstwa. Strój sportowy pozwalał paniom na więcej swobody w ubiorze niż było to dozwolone na co dzień. Można było w końcu zrezygnować z kapelusza, rękawiczek czy pończoch i założyć strój o bardziej praktycznym (i wygodniejszym!) kroju. Świetnym podsumowaniem tej tendencji jest cytat z czasopisma „AS”:

Moda to satrapka, jakiej nie ma i nie będzie w drugiej w historji świata. Dyktuje bezwzględnie swe prawa, nie licząc się nawet ze zdrowym rozsądkiem, a najczupurniejsza, najbardziej wojowniczo usposobiona niewiasta poddaje się jej z niewolniczą uległością. Lecz o ile w dziedzinie sukien, kapeluszy, fryzur itp., lubi Pani Moda bardzo często zaglądać do dawnych wzorów, by czerpać z nich natchnie do nowych pomysłów, o tyle w sporcie, wspomagana przez dwie mądre doradczynie: kulturę ciała i higienę stroju, wykazała niezwykłą inicjatywę i postęp.

Joanna Mruk