Kontrast
Wielkość czcionki

Jak sport zmieniał świat. Pionierskie czasy sportu

W dzisiejszych czasach siła sportowego widowiska jest powszechnie doceniana i znana. Największe wydarzenia sportowe ściągają przed telewizory i na stadiony miliony widzów. Media śledzą nie tylko wyniki zmagań sportowców, ale też życie gwiazd tenisowych, piłkarskich czy narciarskich. Sport jest powszechnie akceptowalny, a jego popularność wpływa na życie całych narodów, krajów i miast. Mistrz świata czy też złoty medalista olimpijski niemal automatycznie staje się bohaterem narodowym. Zdarzyło się także, że mecz przyczynił się do wybuchu wojny między państwami, co pokazała wojna futbolowa 1969 r. Spróbujmy przyjrzeć się jednak nie temu, jak jest dziś, ale jaki był sport i jak swą popularnością wpływał na życie społeczne na przestrzeni wieku, a także jak kultura fizyczna stawała się masową.

***

W niniejszym, pierwszym odcinku nowego cyklu sportowego spojrzymy na sportowych pionierów w świecie i opowiemy, jak na ziemiach polskich pod zaborami z mozołem ćwiczono swą prężność z myślą o Wolnej Polsce. W kolejnych odcinkach opowiemy, jak budowano niepodległość w oparciu o instytucje sportowe, jaki był wkład sportowców w walkach o byt wskrzeszonej ojczyzny i jak fenomen sportu wpływał na losy II RP.

XIX-wieczny sport i pierwsi sportowcy

Sport pojawił się na ziemiach polskich kilka lat po klęsce powstania styczniowego. Zwykło się przyjmować, że data założenia we Lwowie Towarzystwa Gimnastycznego Sokół w 1867 r. rozpoczyna dzieje polskiego sportu. Rzecz jasna, z pierwszymi jego elementami mogliśmy zetknąć się już wcześniej, czym bowiem była nauka fechtunku w Szkole Rycerskiej i organizowane turnieje szpady; czym turnieje rycerskie czy rywalizacje Bractwa Kurkowego w strzelaniu do celu. Oczywiście nikt nie nazwie Zawiszy Czarnego wybitnym sportowcem polskim XV wieku.

Sportowcem nie nazywano nawet Hieronima Pawłowskiego, który w 1828 r. dawał pokazy… biegu tyłem w Parku Saskim. Ścigał się też (tym razem w biegu do przodu) z pewnym lordem angielskim na dystansie kilku kółek w tymże parku, a na wyścig sprzedawano bilety. Mniej więcej w tym okresie Jan Nepomucen Krupski opracowywał pierwszy podręcznik do szachów, traktując tę grę w iście sportowy sposób. Słowo „sport” pojawiło się w języku polskim dopiero po powstaniu styczniowym. Zaczerpnęliśmy je z angielszczyzny, a Anglicy – z łaciny. Pierwotnie oznaczało pole poza bramami dawnego miasta: disporto, dosłownie: za bramą.

W końcu XIX wieku od Anglików do języka polskiego zaczynało trafiać coraz więcej terminów angielskich (rekord, futbol, aut, match, doping). W końcu nic dziwnego, bo do Anglii sport zawitał znacznie wcześniej niż na ziemie polskie. Dość przypomnieć, że gdy my przygotowywaliśmy się do powstania listopadowego, to w Londynie organizowano już wyścigi wioślarskie uniwersyteckich osad z Cambridge i Oxfordu. Gdy my szykowaliśmy szarpie i broń do powstania styczniowego, Anglicy już założyli pierwsze kluby piłkarskie. Gdy na wyspach brytyjskich utworzono piłkarską federację, ujednolicono reguły gry i organizowano już pierwsze mecze międzynarodowe, we Lwowie, w rocznicę bitwy grunwaldzkiej Polacy rozegrali pierwszy udokumentowany mecz. Sokół Lwów pokonał Sokół Kraków 1:0 a mecz trwał… 6 minut. Nieznajomość przepisów sprawiła, że gracze obu drużyn umówili się, że grają do pierwszego gola. A ten padł właśnie w 6 minucie.

Gdy nasze Sokoły rozgrywały pierwsze historyczne spotkanie piłkarskie, w Paryżu zakończyły się obrady kilkudziesięciu entuzjastów sportu pod kierownictwem barona Pierre’a de Coubertina, zakończone założeniem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego – instytucji, która dziś zrzesza 206 krajów i organizuje Igrzyska Olimpijskie.

plakat w stylu greckim

Plakat pierwszej olimpiady nowożytnej w Atenach. Za: Olympia 1936, t. I, Berlin 1936

Wtedy, w czasach Belle Epoque, organizacja igrzysk nie była sprawą łatwą, bowiem wciąż jeszcze daleko było do powszechnej akceptacji ruchu sportowego. Trudności jednak pokonano i w 1896 r. odbyły się pierwsze Igrzyska Olimpijskie w Atenach.

Pionierskie Igrzyska Olimpijskie

Nie ma co porównywać tych pierwszych nowożytnych igrzysk do tych rozgrywanych obecnie. Nie wymyślono jeszcze flagi olimpijskiej z 5 kołami, ani nie wskrzeszono ceremonii ze zniczem olimpijskim. Nie istniało jeszcze podium, a medale zdobywało tylko dwóch najlepszych zawodników. W tych pierwszych igrzyskach startowało niespełna 250 sportowców z 13 krajów. Zawody lekkoatletyczne odbywały się na stadionie o szerokości trzydziestu kilku metrów, przypominającym bardziej kiszkę niż szlachetny owal dzisiejszych stadionów. Poza „królową sportu” rywalizowano w 9 dyscyplinach, między innymi w szermierce, pływaniu, zapasach, kolarstwie, ale też, jakbyśmy dziś powiedzieli, cyrkowo egzotycznych konkurencjach: wspinaczce po linie czy dźwiganiu ciężarów jedną ręką. Niektóre konkurencje potwornie nużyły obserwatorów. Oto bowiem wyścig kolarski na 100 km odbywał się na torze mającym ok. 350 metrów. Łatwo obliczyć, że zawodnicy musieli pokonać 300 okrążeń i widzowie szybko się pogubili w tym, kto wygrywa, a kto jest ostatni.

Baron de Coubertin był jednak zadowolony, bo igrzyska cieszyły się powodzeniem. Trybuny często wypełniały się po brzegi, zasiadła na nich nawet rodzina królewska. Idea olimpijska odniosła sukces.

Następne igrzyska odbyły się w 1900 r. w Paryżu we Francji, ojczyźnie pomysłodawcy wskrzeszenia olimpijskich zmagań. Reklamowano je dobrze znanym dziś hasłem, wtedy właśnie wymyślonym: citius – altius – fortius (szybciej – wyżej – silniej). Zawody towarzyszyły wielkiej Wystawie Światowej. Jak się okazało, nie był to najlepszy pomysł, bo o ile wystawa została powszechnie zauważona, tak zmagania II Igrzysk Olimpijskich mało kto dostrzegł. Walka o pierwsze miejsce (nie o medale, bo zwycięzcy otrzymywali statuetki, puchary, pamiątkowe portmonetki i parasolki) toczyła się w Lasku Bulońskim, gdzie wytyczono przestrzeń do biegów i skoków. Dziwnie to wyglądało, bo przypadkowo spotkanie pary zakochanych, jacyś turyści i nadobne bony, spacerując z wózkami z dziećmi, mieszały się ze startującymi biegaczami. Nikt tego nie pilnował. Skutkiem tego bałaganu była fatalna pomyłka na trasie biegu maratońskiego, gdzie Szwed Ernst Fast prowadzący w wyścigu zmylił z winy sędziego trasę, nadrabiając w ten sposób kilka kilometrów. Był prawdziwym bohaterem, bo pomimo niezawinionej pomyłki zajął trzecie miejsce.

Mimo tych braków organizacyjnych, był jednak pewien postęp. Startowało już ponad 1000 sportowców z aż 24 krajów. Po raz pierwszy były wśród zawodników także kobiety. Medale, czy też raczej: statuetki, portmonetki i parasolki, rozdano również w takich dyscyplinach jak: pływanie z przeszkodami, przeciąganie liny, skok w dal na koniu i strzelanie do…. żywych gołębi.

plakat olimpijski

Plakat drugiej olimpiady, organizowanej w Stanach Zjednoczonych razem z wystawą światową. Za: Olympia 1936, t. I, Berlin 1936

Cztery lata później odbyły się kolejne igrzyska, tym razem na ziemi amerykańskiej w Saint Louis. Ze zrozumiałych względów startowało mniej zawodników niż w Paryżu. Europejskich sportowców było niespełna pięćdziesięciu, a amerykańskich – ponad dziesięciokrotnie więcej. Gdyby nie plakaty informujące, że to „Olympic games”, ktoś by pomyślał, że to jakieś międzynarodowe Mistrzostwa USA.

Jednak w 1908 roku w Londynie igrzyska wypadły bardzo udanie. Startowało ponad 2000 sportowców z 23 krajów świata. Liczba startujących spowodowała problemy logistyczne – jak rozmieścić tylu sportowców w hotelach. Anglicy uporali się z tym znakomicie i igrzyska okrzyknięto profesjonalnie zorganizowanymi. Jasne, że pewne zgrzyty były. Nie „fair play” (to kolejne określenie, które zaczęto coraz częściej stosować w sporcie) było to, że sędziami byli niemal sami Anglicy. Wstyd, że na defiladzie organizatorzy zapomnieli o fladze USA. Bieg maratoński z kolei wywołał potężną dyskusję. Oto bowiem na stadion wbiegł pierwszy maratończyk, Włoch Dorando Pietri. Miał sporą przewagę, ale na ostatnich metrach zasłabł. Zaczął niebezpiecznie się słaniać i kilka razy upadł. Uczynni sędziowie pomogli mu wstać i, podpierając, podprowadzili na linie mety. Dorando pierwszy więc minął metę, ale… I tu powstał problem, bowiem w regulaminie zawodów wyraźnie napisano, że trasę trzeba pokonywać samodzielnie. A na stadionie wszyscy widzowie widzieli (kilkadziesiąt tysięcy – też ówczesny rekord), że Włoch ostatnich kilkudziesięciu metrów samodzielnie nie pokonał. Medal przyznano innemu, nieszczęsnego zawodnika dyskwalifikując. Na tym nie koniec „sprawy” Doranda Pietriego. Oto wokół jego osoby zaczęła się dyskusja, czy faktycznie musiał ponieść aż takie konsekwencje. Wzruszony autor „Sherlocka Holmesa” Artur Conan Doyle wsparł pomysł uhonorowania sportowca, co niebawem się ziściło. Królowa brytyjska ufundowała dla Włocha specjalny puchar pocieszenia.

pierwszy maratończyk kończy swój bieg

Dorando Pietri kończy maraton podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 1908. Za: Olympia 1936, t. I, Berlin 1936

Ostatnie przed wybuchem I wojny światowej igrzyska odbywały się od maja do lipca 1912 r. w Sztokholmie. Świat dostrzegł to wydarzenie, choć równocześnie zajmował się katastrofą Titanica. W różnych krajach wiadomości ze Sztokholmu podawano na pierwszych stronach gazet, a same zawody zorganizowano perfekcyjne. Przepiękny był stadion, wybudowany z myślą o igrzyskach, rekordowo dużo przybyło sportowców (ponad 2500 z 28 państw). Biegaczom czy pływakom mierzono czas elektronicznie, a sama uroczystość otwarcia wypadła idealnie. Chór złożony z 4 tysięcy osób zaśpiewał „olimpijski marsz triumfalny”, co wywołało zachwyt jakże licznej widowni.

Świat przez ten okres V olimpiad zaczynał rozumieć sport. Zainteresowali się nim oficjele, głowy państw, arystokracja i ludność wielkich miast. Pomału zaczęto zauważać, jak kultura fizyczna wpływa na nasze zdrowie, jak potrafi uszlachetnić cechy człowieka, jak jednoczy narody i… co tu dużo mówić, przynosi dochód. Doceniono także wielką przyjemność, jaką sport przynosi człowiekowi.

Sport, który krzepił serca Polaków

Na opisanych Igrzyskach Olimpijskich startowali też Polacy, choć pod flagą innych, najczęściej zaborczych, państw. Lekkoatleta Pogoni Lwów Władysław Ponurski wystąpił w barwach Austrii, jeźdźcy Sergiusz Zahorski i Karol Rómmel w barwach Rosji. Wszyscy wymienieni byli olimpijczykami w Sztokholmie. Jerzy Gajdzik skakał z trampoliny jako reprezentant USA w londyńskich igrzyskach w 1908 r.

To, że nie mogliśmy uczestniczyć w zawodach pod biało-czerwoną flagą, musiało boleć. Sport początków XX w. na ziemiach polskich zaczynał być emanacją uczuć narodowych. Zwycięstwo Polaka napawało dumą, wzmacniało świadomość narodową. Toczone zwycięskie walki zapaśnicze w Stanach Zjednoczonych czy Paryżu przez Zbyszko Cyganiewicza były fetowane przez miejscową Polonię. Zwycięstwa Pogoni Lwów czy Cracovii w piłkarskich meczach z austriackimi czy czeskimi drużynami podnosiły na duchu naszych rodaków w Galicji. Podobnie jak sukcesy sportowców Warty Poznań nad zespołami niemieckimi w zaborze pruskim. Tyle że doznania te były przywilejem wąskiej jeszcze grupy kibiców i entuzjastów sportu. Dla większości Polaków sport ciągle był czymś obcym, nieznanym. Tylko nieliczni fetowali polskie zwycięstwa, a większość podchodziła do sportowców z rezerwą lub wręcz z niezrozumieniem.

Sport najlepiej rozwijał się w Galicji. Gdy w Sztokholmie trwały ostatnie z wymienionych igrzysk olimpijskich, we Lwowie w najlepsze działały już Pogoń i Czarni, w Krakowie Cracovia, Wisła czy AZS. Funkcjonowało ponad 200 gniazd Sokoła. Jednakże sportowi wciąż daleko było do powszechności. Bywały miejsca, gdzie bogobojny ksiądz podejrzliwie spoglądał na ćwiczących, zbyt mocno roznegliżowanych mężczyzn. Wzmiankowany Zbyszko Cyganiewicz na początku XX w. owszem, święcił triumfy, ale to w Stanach Zjednoczonych czy Francji. Tu w Polsce, gdy przyjechał do cioci spod Jasła, aby pochwalić się nowym mistrzowskim tytułem, został cierpko, tak mniej więcej przywitany: „Zbyszko, coś Ty zrobił. Taki despekt rodzinie uczyniłeś. Jak tak można przewalać się z innymi mężczyznami na macie”.

panie w dawnych strojach

Druh Franciszek Paczosa i żeńska sekcja Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Cieszynie, 1900. Za: Jerzy Szczurek, Jednodniówka z okazji 40-lecia „Sokoła” w Cieszynie, 1931

Z popularnością sportu na terenie zaboru rosyjskiego było dużo gorzej. Jeszcze na początku lat dwudziestych, gdy wioślarze z Warszawy zapuścili się w rejony Puław, miejscowi chłopi mieli zamiar przegonić nienormalnie ubranych „dzikusów”. Gdy w 1920 roku w Warszawie rozgrywano bieg uliczny na trasie: Belweder – Stare Miasto, komisarz Policji Państwowej wydał rozkaz do posterunkowych, którzy na trasie biegu mieli tego dnia dyżury. Informował, że ci panowie biegnący w krótkich spodenkach przez miasto to sportowcy i nie wolno ich aresztować. To, co w Galicji – przynajmniej w większych miastach – już akceptowano, w Warszawie trzeba było objaśniać.

Przyjrzyjmy się jednak tym naszym przodkom, którzy przed I wojną rozumieli znaczenie kultury fizycznej. To, że ruch na świeżym powietrzu jest zdrowy, doskonale rozumiał lekarz Henryk Jordan, zakładając w 1889 r. w Krakowie pierwszy Ogród Jordanowski. Warszawa doczekała się podobnej inicjatywy, tworząc Ogrody W. E. Raua (od finansisty, którego fundusze zapisane w testamencie miały stworzyć takie ogródki dla dzieci i młodzieży). Rozumiano, że sport to zdrowie, a zdrowie to miało zapewnić młodym Polakom większą efektywność w… walce o niepodległość.

W Galicji sport łączył się zazwyczaj z patriotycznym wychowaniem. Wyobraźmy sobie, jakie wrażenie robił przemarsz przez podkarpackie miasteczko kilkuset jednakowo umundurowanych Sokołów. Na przedzie sztandary i orkiestra, a potem setki prężnych, wysportowanych mężczyzn kroczących pewnym, dumnym krokiem na pole ćwiczebne pod miasteczkiem. Tam odbywały się ćwiczenia gimnastyczne, gdzie Sokoły pokazywały swą sprawność. To wzmacniało dumę Polaków, podobnie jak ćwiczenia Strzelca czy zawody piłkarskie Pogoni, Cracovii, Wisły czy Czarnych.

Winieta gazety

Winieta Przewodnika Gimnastycznego „Sokół” z 1881 roku. Za: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa

Coś jednak różniło te wymienione grupy sportowe. Oto bowiem Sokoły hołdowały idei wspólnych ćwiczeń, wspólnych wycieczek za miasto, wspólnych wypraw łodziami np. do miejsc historycznych. Kluby sportowe zapatrzone zaś w angielskie wzorce preferowały rywalizację, np. mecz piłkarski. Rodziło się pytanie: który sposób uprawiania sportu był bardziej wychowawczy dla młodego pokolenia Polaków?

Rzecz jasna spór nie był taki linearny, bo w Sokołach grano także w piłkę nożną (choćby ten pierwszy historyczny mecz wspomniany na początku artykułu), tak jak w klubach sportowych istniały sekcje gimnastyczne. Z wolna uwidaczniał się też inny spór. Czy polscy sportowcy mogą przyjmować w swe szeregi obcoplemieńców? Czy krakowski Żyd może grać w polskim klubie z Krakowa i czy lwowski Niemiec może kopać piłkę w Pogoni czy w Czarnych? Przed pierwszą wojną światową, między największymi klubami piłkarskimi, krakowską Wisłą i Cracovią oraz lwowskimi Czarnymi i Pogonią, można już było dostrzec delikatnie zarysowującą się różnicę: Wisła i Czarni optowały za rozwiązaniem narodowym, inaczej niż Cracovia czy Pogoń. Gdy powstała II Rzeczpospolita, wśród działaczy Wisły łatwo było znaleźć endeków, wśród działaczy Cracovii – osoby o liberalniejszym światopoglądzie.

Takie dylematy nie pozostały bez wpływu na spojrzenie na ruch olimpijski. Polacy, zanim uzyskali niepodległość, zadawali sobie pytanie: czy na Igrzyskach Olimpijskich mogą startować pod swoimi barwami, pomimo że nie mają swego państwa? Takiemu pomysłowi przeciwny był de Coubertin, choć prywatnie lubił Polaków i współczuł polskiej niedoli.

Ten spór był jednak słabo widoczny, bowiem wszystkich polskich pionierów sportowych łączyła jakże zrozumiała słabość do kultury fizycznej. Łączył też wspólny przeciwnik – konserwatyzm obyczajowy (wzmiankowani: mazowiecki chłop spod Puław niechętny wioślarzom albo ciocia Cyganiewiczowa), każący wzdrygać się przed zbyt skąpym i obcisłym strojem sportowym.

Gdy jednak nastało dwudziestolecie międzywojenne, przeciwnik ten tracił na znaczeniu. Sport w błyskawicznym tempie zyskiwał na popularności, a kluby sportowe stawały się łakomym kąskiem dla różnego rodzaju stronnictw i partii politycznych. Poprzez sport można było dotrzeć do młodych ludzi i powiększyć szeregi własnej politycznej organizacji. Spór zaś o ruch olimpijski stracił w Polsce na znaczeniu, bowiem wraz z niepodległością Polacy mogli występować na igrzyskach pod biało-czerwoną flagą, a już w 1919 r. rozpoczął swą działalność Polski Komitet Olimpijski.

dr Robert Gawkowski