Wystawa poświęcona życiu Polaków w Pruszczu Gdańskim w latach 1918-1939
- bezpłatnie
- rekonstrukcje/inscenizacje
Wstawa eksponatów z epoki, przedmiotów życia codziennego i dokumentów, której towarzyszy narracja:
Pierwsza wojna światowa przyniosła nie tylko ogrom bezsensownej tragedii, ale także zupełnie nowy układ na mapie ówczesnej Europy. Przy układance nowego podziału kontynentu jedną z najbardziej dyskutowanych kwestii stał się Gdańsk, do którego roszczenia zgłosiły zarówno Polska, jak i Niemcy. Po długich negocjacjach i sporach stanęło na kompromisie, który ideę zaczerpnął z krótkotrwałej historii Wolnego Miasta Gdańska, z początku XIX w.
Powstałe w 1920 r. Wolne Miasto Gdańsk, obejmowało nie tylko obszar samego wielkiego Gdańska, ale także obszarów zachodnie części Żuław oraz Gdańskich Wyżyn. Obszar ten był mocno zróżnicowany etnicznie, kulturowo i wyznaniowo. Podczas gdy Żuławy zamieszkałe były niemal wyłącznie przez ludność niemiecką, żywioł polski stanowił znaczną część mieszkańców Gdańskich Wyżyn.
Na pograniczu tych dwóch krain, od spokojnym trybem, toczyło się życie niewielkiego Pruszcza. W chwili tworzenia się Wolnego Miasta Gdańska Pruszcz zamieszkiwała zaledwie garstka Polaków o niskiej świadomości narodowej. Sytuacja miał się z czasem zmieniać ze względu na zapis w umowie o Wolnym Mieście Gdańsku, w którym koleje żelazne przeszły pod zarząd polski. Pruszcz był już wtedy ważnym węzłem kolejowym, z odpowiednią infrastrukturą, obsługiwaną przez liczną rzeszę robotników kolejowych. Przejście kolei pod zarząd polski spowodowało znaczny wzrost pracowników polskich, także na terenie Pruszcza. Można więc powiedzieć, że w latach 20-tych, z roku na rok, liczba Polaków w Pruszczu stale się zwiększała. Nie osiągnęła jednak nigdy takiej ilości, by, jak w przypadku miejscowości na Gdańskich Wyżynach, takich jak Trąbki Wielkie, Kleszczewo, Ełganowo, czy Pawłowo, można było mówić o widocznym żywiole polskim, mającym wpływ na codzienność Pruszcza.
Pracownicy kolejowi, wraz ze swoimi rodzinami zajmowali głównie mieszkania kolejowe przy dzisiejszej ulicy Kolejarzy Polskich. Zarobki pracowników wykwalifikowanych na kolei były na tyle atrakcyjne, że z czasem niektórzy z polskich kolejarzy budowali lub nabywali domy na własność. Były to posesje, głównie wzdłuż dzisiejszych ulic Drzymały i Zwycięstwa.
Pruszcz w Wolnym mieście Gdańsku
Z chwilą ukonstytuowania się Wolnego Miasta Gdańska Pruszcz liczył 3070 mieszkańców. Nie posiadał praw miejskich, był więc zdecydowanie największą wsią Wolnego Miasta Gdańska, o liczbie mieszkańców równej, a pod koniec lat 30tych, przekraczającej liczbę będących na prawach miejskich Nowego Stawu (Neuteich) i Nowego Dworu (Tiegenhof).
Struktura społeczna mieszkańców Pruszcza i okolic w Wolnym Mieście Gdańsku
Społeczność Pruszcza i okolic w czasach Wolnego miasta, niezależnie od przynależności narodowej podzielić można na trzy grupy.
Pierwsza to rolnicy, gospodarujący na własnych gospodarstwach, bądź rolnicy najemni , a także „chłoporobotnicy”. To ostatnie pojęcie dotyczy głównie mieszkańców powiatu Gdańskie Wyżyny. Gospodarujący na niewielkich skrawkach piaszczystych gleb nie byli w stanie utrzymać swoich rodzin jedynie z pracy na roli. Najmowali się więc różnych zajęć, jako niewykwalifikowani pracownicy w Gdańsku, lub też w Pruszczu. W przypadku Pruszcza mamy też do czynienia z przedstawicielami Polonii gdańskiej, którzy najmowali się do pracy w kolejach, należących do PKP.
Drugą grupę stanowili robotnicy pracujący w zakładach przemysłowych Gdańska, a w nielicznych przypadkach w Pruszczu.
Najmniejszą grupę stanowili drobni przedsiębiorcy oraz inteligencja, która na omawianym obszarze ograniczała się do lekarzy i nauczycieli.
Tak więc, jeśli chodzi o sytuację społeczno-zawodową, ludność polska Pruszcza i okolic niczym nie różniła się od swoich niemieckich współmieszkańców. Ten stan rzeczy dotyczył także ich sytuacji materialnej. W licznych wspomnieniach nikt z mieszkańców nie narzekał na swoją sytuację materialną, ani też nie zaznaczał, jakoby Polacy byli w stosunku do Niemców w gorszej sytuacji. Taki ogląd swojej sytuacji mógł być także wynikiem cierpień i biedy, jaka spotkała ich w pierwszych latach powojennych, gdyż wspomnienia mają to do siebie, że są opowieściami „przefiltrowanymi” zdarzeniami późniejszymi.
Pruszczańska, bardzo wąska elita gospodarcza, jak i kulturalna nie czuła jeszcze silnego przywiązania do miejsca. Mieszkali i działali w Pruszczu bardziej z powodów zawodowych, aniżeli sentymentalnych. Jeśli ich sytuacja zawodowa ulegała zmianie, często opuszczali Pruszcz, udając się przykładowo do Gdańska i Sopotu. Pruszcz opuściły na początku XX w. takie rody, jak Wiedemann, część rodziny Rathke, Ilse Scheutzow.
Od początku organizowana się społeczności polskiej w Pruszczu trwały dążenia do zapewnienia im edukacji w języku polskim. Starania o utworzenie tzw. Szkoły senackiej polskiej nie uzyskały akceptacji władz Wolnego Miasta, gdyż otwarcie szkoły było możliwe jedynie w przypadku udokumentowania w danym obrębie szkolnym minimum 40 dzieci w wieku szkolnym. Niewielka jeszcze społeczność polska nie skupiła takiej ilości dzieci. Instytucjonalnie zdołano zaopiekować się najmłodszymi dziećmi. Zorganizowano dla nich ognisko, mieszczące się z początku w budynku dworca kolejowego. Z czasem, gdy uzyskano oficjalną zgodę na utworzenie polskiej ochronki w Pruszczu, polski kolejarz Sitowski, udostępnił wolny budynek na posesji przy dzisiejszej ulicy Zwycięstwa 2.
Macierz Szkolna w Gdańsku i Pruszczu Gdańskim
Macierz Szkolna w Gdańsku powołana została w celu organizacji polskiego życia szkolnego w Wolnym Mieście Gdańsku. Jej powołanie stało się konieczne, by zapewnić polskiej młodzieży edukację w ich ojczystym języku oraz kontakt z historią i kulturą polską.
Idea utworzenia organizacji edukacyjnej zrodziła się w roku 1921 wśród grupy szanowanych działaczy polonijnych, często jeszcze z czasów przed powstaniem Wolnego Miasta. Pierwsze zebranie „Macierzy Szkolnej” odbyło się w gmachu Senatu Gdańskiego. Sztandarowym projektem „macierzy Szkolnej” było utworzenie gimnazjum polskiego, które otwarto już w maju 1922 r. Projekt miał od początku charakter prestiżowy, z ambicjami edukowania młodzieży polskiej na możliwie najwyższym poziomie. Stąd też kadrę nauczycielską rekrutowano z obszaru całej Polski. System kształcenia starano się od początku możliwie w najszerszym zakresie dostosować do systemu oświaty w Polsce. Tak, by absolwenci gimnazjum mogli kontynuować swoją naukę na uczelniach w Polsce. Warunek uznawania matur przez stronę polską został spełniony w roku 1927, to znaczy w roku, w którym gimnazjum wypuszczało pierwszy rocznik maturzystów.
Działalność Macierzy Szkolnej nie ograniczała się jedynie do prowadzenia gdańskiego gimnazjum. Od początku starano się o stworzenie możliwości nauczania w języku polskim na wszystkich etapach edukacji. Dla młodszych roczników, podlegających rejonizacji, utworzenie szkoły było o tyle trudniejsze, że działanie Macierzy Szkolnej napotykało na negatywnym nastawieniem władz gdańskich, chcących widzieć potrzebę edukacji w języku polskim jako co najwyżej formę uzupełniającą. Wychodząc z założenia niewielkiej ilości Polaków oraz ich skromnej tożsamości narodowej, ustanowiono przepisy, które musiały zostać spełnione by otrzymać zezwolenie na utworzenie polskiej szkoły w konkretnym okręgu szkolnym. Najważniejszym warunkiem był przepis, mówiący o tym, że dla utworzenie szkoły konieczne jest zebranie w danym okręgu co najmniej 40 dzieci, których rodzice deklarowali chęć posyłania ich do szkół polskich. Większych skupisk żywiołu polskiego, które czyniłyby spełnienie tego wymogu było niewiele. Z czasem znaleziono „połowiczne” rozwiązanie, to znaczy tworzenia oddziałów z językiem polskim przy szkołach senackich. Otwarcie oddziału wymagało zebrania jedynie 12 deklaracji, co czyniło plan bardziej realnym.
W latach 30. zdołano (poza Gdańskiem) utworzyć takie szkoły jedynie Trąbkach Wielkich, Ełganowie, Postołowie, Piekle i Szymankowie i Cieplewie. Starania utworzenia oddziału w Pruszczu nie powiodły się. Należy jednak pamiętać, że przypadły one już na czas, gdy w Wolnym Mieście Gdańsku u władzy była już NSDAP.
W samym Gdańsku, gdzie liczba ogólna polskiej młodzieży, choćby ze względu na samą liczbę mieszkańców, była większa, zdołano otworzyć więcej placówek. Można powiedzieć, że w każdej większej dzielnicy Gdańska istniała w drugiej połowie lat 30tych szkoła polska lub odział szkoły senackiej z językiem polskim.
W połowie lat 30., w ramach działalności Macierzy Szkolnej, nauką w języku polskim, w szkołach polskich lub też oddziałach i ochronkach, objętych było: w szkołach polskich oraz oddziałach z językiem polskim 711, a w ochronkach 717 dzieci.
Pruszczańska ochronka powstała na przełomie lat 1934/35, a uczęszczało do niej 11 dzieci. Dzieci, w wieku szkolnym, miały do wyboru szkołę niemiecką w Pruszczu, przy ul. Wojska Polskiego, ich nieco starsi koledzy mogli stać się uczniami Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gdańsku. Do takich uczniów należało przykładowo rodzeństwo Aniołowskich, dzieci kolejarza, członka polskich organizacji w Wolnym Mieście. W Gdańsku działały jeszcze dwie polskie szkoły handlowe; w centrum miasta oraz w Nowym Porcie. Należały one także do Macierzy Szkolnej. Posyłanie dzieci do polskich szkół od momentu dojścia NSDAP do władzy, wiązało się często z szykanami. Szczególnie wtedy, gdy odmawiali oni przepisywania swoich pociech do szkół niemieckich.
Tak więc, pod koniec lat 30. infrastruktura polska oświatowa dysponowała jedynie ochronką, co znaczy że opieką objęci byli jedynie najmłodsi, która znajdowała się przy dzisiejszej ulicy Zwycięstwa, na posesji państwa Sitowskich.
Polscy kolejarze w Wolnym Mieście Gdańsku i w samym Pruszczu.
Na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego infrastruktura kolejowa Wolnego Miasta Gdańska przypadła zarządowi polskiemu, to znaczy Polskim Kolejom Państwowym. Wraz z tymi decyzjami nastąpiły zmiany w strukturze zatrudnienia. Preferowani byli pracownicy polscy lub polscy mieszkańcy Wolnego Miasta. Nie oznaczało to jednak, że na kolei pracowali wyłącznie Polacy. Ojciec autora najobszerniejszych wspomnień o Pruszczu ostatnich lat przedwojennych oraz samej wojny, Erwina Voeltza, był maszynistą gdańskich kolei. Jako zadeklarowany antyhitlerowiec miał dobre, a nawet przyjacielskie kontakty ze swoimi polskimi kolegami z pracy.
Kolejarze zamieszkiwali tzw. Bloki kolejowe. Domy, trzy a czasami czterokondygnacyjne, wybudowane na początku XX. w., o typowej, mówiło się swego czasu nawet „kolejowej” architekturze, o solidnej konstrukcji, zamieszkałe do dnia dzisiejszego. Same mieszkania składały się najczęściej z obszernej kuchni oraz dwóch pokoi, rzadko z trzech, a to przeważnie w samym Gdańsku, gdyż zamieszkiwały w nich rodziny wykwalifikowanych kolejarzy, to znaczy maszynistów i średniej kadry biurowej. Skoro ponad połowa pracowników kolei była Polakami, a oni często, sprowadzając się do Gdańska i okolic z głębi Polski otrzymywali mieszkania służbowe, to znaczy właśnie w tych blokach. Można więc przyjąć, że w okresie Wolnego Miasta Gdańska, w blokach tych, dobrze widocznych z przejeżdżających obok nich pociągów, zdecydowaną większość stanowili Polacy. Bloki te stoją zwykle w bezpośrednim sąsiedztwie infrastruktury kolejowej (stacji). Można spotkać je wzdłuż linii, od Oliwy, przez wszystkie starsze stacje; Wrzeszcza, Gdańska Stoczni, Głównego, Oruni, aż po Pruszcz, a nawet dalej do Pszczółek, to znaczy stacji granicznej Wolnego Miasta Gdańska.
Życie codzienne
Życie duchowe polskich pruszczan było o tyle kłopotliwe, że do lat 20. jedyna pruszczańska świątynia, przy ulicy Wojska Polskiego, była świątynią ewangelicką. Polacy zaś, w zdecydowanej większości byli wyznania katolickiego. W Pruszczu w kapliczce przyparafialnej kościoła ewangelickiego odbywały się msze obrzędu katolickiego. Drugą możliwością było udanie się do najbliższego kościoła katolickiego, który znajdował się w Św. Wojciechu. Sytuacja zmieniła się dość szybko, gdyż już na początku istnienia Wolnego Miasta zawiązał się prężny komitet budowy kościoła katolickiego w samym Pruszczu. Należy bowiem mieś świadomość, że nie wszyscy niemieccy mieszkańcy byli ewangelickiego i także im, ponad tysiącu niemieckim katolikom, zależało na tym, by świątynia katolicka była w ich miejscowości. Od roku 1924, przy ulicy Chopina, odprawiano msze w nowo wybudowanym kościele katolickim. Kazania wygłaszano co prawda w języku niemieckim, ale nie stanowiło to dla polskich mieszkańców większego kłopotu, gdyż niemal wszyscy polscy pruszczanie Wolnego Miasta byli dwujęzyczni, a polska młodzież mówiła po niemiecku znacznie lepiej, niż po polsku.
Młodzi Polacy z Pruszcza żyli rytmem swoich niemieckich rówieśników. Wychowując się z nimi po sąsiedzku, nawiązywali z nimi w naturalny sposób przyjaźnie. Do chwili dojścia do władzy NSDAP, kontakty te nie tworzyły jakichkolwiek kłopotów. Dwujęzyczność polskiej młodzieży gwarantowała tym kontaktom partnerskie stosunki, Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz ze zmianą ogólnego klimatu politycznego w Niemczech i coraz większą rolą NSDAP także w Gdańsku. Od początku lat 30tych próbowano w Gdańsku oraz na terenach wiejskich, tworzyć pierwsze organizacje młodzieżowe o silnym nacjonalistycznym zabarwieniu ideowym. Wrogie nastawienie wobec wszelkich innych niż niemieckie grup etnicznych i kulturowych, zaczęło z czasem przekładać się na stosunku międzyludzkie, także na atmosferę w kontaktach między młodzieżą dorastającą w polskim środowisku a ich niemieckimi rówieśnikami. Choć młodzież właśnie najdłużej opierała się tym negatywnym zmianom. Pod dojściu NSDAP do władzy działalność grup Hitlerjugend coraz bardziej demonstrowała swoją niechęć wobec polskich kolegów. Z przekazów przedwojennych młodych mieszkańców Pruszcza wiemy, że jedną z form agresji wobec młodych Polaków było szykanowanie ich za noszenie symboli przynależności do polskich szkól, czy polskiego harcerstwa. Zaczepki takie miały miejsce głównie w drodze do dworca, gdzie na młodych Polaków czekały już odpowiednio nastawione grupy niemieckie. Najczęściej zaczepki ograniczały się do wyzwisk, ale pod koniec lat 30. zaczęły przeradzać się też w pobicia, a to ze względu na poczucie całkowitej bezkarności za tego rodzaju działania. Ataki te nie oznaczały jednak automatycznie zerwania kontaktów młodzieży polskiej Pruszcza z ich niemieckimi rówieśnikami. Najbliższą przyjaciółką Anny Aniołowskiej, w dalszym ciągu pozostawała Magda Trojahn, a jako, że mieszkali oni „za torami” ich „paczka” była do ostatnich dni wakacji 1939 etnicznie mieszana.
Rytm życia dorosłych Polaków w Pruszczu nie odbiegał zasadniczo od tego ich niemieckich sąsiadów. Praca pochłaniała ich od poniedziałku do soboty, a czas wolny spędzano podobnie. Zajmowano się przydomowymi ogródkami (nawet budynki mieszkalne – jak np. te przy Polskich Kolejarzy, miały swoje przyporządkowane każdemu z mieszkań drobne działeczki), niektórzy hodowali gołębie. Klimat ten mamy szczęście zaobserwować nawet dzisiaj, chodząc uważnie wzdłuż zaułka ulic. Polskich Kolejarzy i Powstańców Warszawy. Warto zatrzymać się na chwilę, by dostrzec, że w tym kwartale życie biegnie prawdopodobnie tak, jak przed 80 laty.
Centrum życia polskiego w Pruszczu był bezsprzecznie budynek dworca kolejowego. Znajdujące się pod zarządem państwa polskiego koleje Wolnego Miasta Gdańska, przejęły także ważną funkcję dbania i polską tożsamość, kulturę i historię na tych terenach. W naturalny sposób budynki dworcowe, stanowiące polską własność, stawały się miejscem spotkań miejscowych Polaków. W pruszczańskim budynku dworca działała restauracja, dzierżawiona przez Polaków, a pomieszczenia na piętrze pełniły funkcje świetlicy polskiej. Tu można było przeczytać prasę polskojęzyczną. Spotkać się w polskim gronie. Dla niektórych Polaków miejsce to stanowiło okazję rozmawiania po polsku. Nie wszyscy bowiem żyli w polskim otoczeniu. Dość typowym zjawiskiem tych terenów, gdzie obok siebie, od stuleci, żyły dwie grupy etniczne, były małżeństwa mieszane, w których na ogół, językiem codziennych kontaktów był język niemiecki.
Warto też zatrzymać się na chwilę przy infrastrukturze Pruszcza, najważniejszym elementem życia codziennego mieszkańców. Pruszcz, chociaż nie posiadał statusu miasta, posiadał za to pełną infrastrukturę, typową dla mniejszych miast tamtych lat. Obok dworca kolejowego z bardzo dogodnym rozkładem jazdy, doskonałą komunikacją autobusową do Gdańska i w głąb terenów wiejskich, mieszkańcy Pruszcza mieli do dyspozycji pokaźną ilość punktów sklepów wszelkich branż. Dwa hotele: „Prausterhof” i „Kucks”, restauracje, między innymi dzisiejszy Bar Zacisze, do którego często zaglądali po pracy polscy kolejarze. Wiele punktów usługowych wszelkich rodzajów, np. znajdującego się przy ulicy Krótkiej fryzjera Robalewskiego. Tam gdzie dzisiaj, już w latach 30. sportowcy korzystali z boiska do piłki nożnej otoczonego bieżnią lekkoatletyczną.
Ostatnie lata przedwojenne i rok 1939
Przez zdecydowaną większość okresu istnienia Wolnego Miasta Gdańska mające miejsce konflikty polityczne między władzami a organizacjami polonijnymi Wolnego Miasta Gdańska, nie przekładały się na stosunki międzyludzkie. Po dojściu do władzy NSDAP programowo wrogie nastawienia władz do żywiołu polskiego stopniowo zaczęło zmieniać te relacje, chociaż trzeba zastrzec, że w początkowym okresie rodzenia się napięć sytuacja ta dotyczyła najpierw samego miasta Gdańska, gdyż odbywające się tam coraz częściej manifestacje i marsze, nawołujące do „Powrotu Gdańska do Rzeszy”, zaczęły także operować hasłami wrogości do nie niemieckiej ludności miasta. Pruszcz, a tym bardziej wiejskie jego okolice ni były przez dłuższy czas areną takich działań, a samo NSDAP, nawet jeśli miała tu coraz szersze grono zwolenników, pozostawali oni nierzadko w dalszym ciągu w koleżeńskich stosunkach z ich polskimi znajomymi i sąsiadami.
Dopiero w obliczu nieuchronności wojny sytuacja zaczęła zmieniać się także w naszym regionie. Polscy mieszkańcy coraz bardziej konfrontowani byli z niechęcią, często niedawnych kolegów i przyjaciół. Wielu pracowników kolei należało do polskich organizacji zawodowych i społecznych, udzielając się aktywnie na rzecz innych. Przygotowujące się do działań wojennych struktury NSDAP zaczęły gromadzić coraz więcej wiadomości na temat wspomnianych najaktywniejszych działaczy polskich. Na terenie całego Wolnego Miasta, tak więc tez w Pruszczu i okolicach zaczęto tworzyć listy tych działaczy polonijnych, którzy z chwilą rozpoczęcia wojny mieli zostać aresztowani. Listy te tworzono w tajemnicy przed samymi Polakami. Choć z niektórych przekazów wiemy, że podczas zaczepek słownych Niemców wobec Polaków nie raz padały groźby, mówiące o tym, że ich dni są policzone. Groźby te, już niedługo stały się rzeczywistością.
Jeszcze przed strzałami na Westerplatte rozpoczęły się aresztowania Polaków gdańskich. Przy aresztowaniach korzystano właśnie ze wspomnianych list. Polaków nie tylko z Pruszcza, ale też z całego powiatu Gdańskich Wyżyn, zgromadzono na dziedzińcu szkoły, to znaczy przed budynkiem dzisiejszej prokuratury. Aresztowania miały też miejsce wcześniej. Feliks Warczyński, który odmawiał przepisania swoich dzieci do szkół niemieckich, jednocześnie pracownik stacji kolejowej i działacz polonijny został aresztowany już 23 sierpnia. W następnych dniach, w wielu przypadkach jeszcze przed 1 września, rozpoczęto masowe aresztowania pruszczańskich Polaków, głównie pracowników kolei. Aresztowano także polskich kolejarzy z Cieplewa, Różyn, Łęgowa, ale także w wiosek wyżyn; Trąbek Wielkich, Kleszczewa, Sobowidza, Ełganowa i Kłodawy. Wszystkich ich zebrano w budynku ówczesnej szkoły przy ul. Wojska Polskiego. Symboliczna dla tamtych dni jest znana fotografia uwięzionych na dziedzińcu przed szkołą, z klęczącym na czele niemieckim księdzem katolickim Robertem Wohlfeilem z Kłodawy. Los młodych polskich mieszkańców Pruszcza w pierwszych miesiącach nie jest bliżej znany. Z opowiadań wiemy tylko, że dziewczęta, np. pani Mucha, były często przesiedlane w głąb Polski. Młodzi chłopcy trafiali zaś, jak brat Anny Aniołowskiej, na „roboty’ do Niemiec.
Dofinansowano ze środków Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2022 w ramach Programu Dotacyjnego „Koalicje dla Niepodległej”.
Miejsce wydarzenia
Krótka 6, Pruszcz Gdański, Polska
Szczegóły lokalizacji
Dom Wiedemanna, odnowiony budynek przy ul. Krótkiej 6, nieopodal skrzyżowania ul. Grunwaldzkiej z ul. Chopina.
Adres
Krótka 6, Pruszcz Gdański, Polska