Autorski słowniczek mody II RP
Autorski słowniczek mody II RP
Stali czytelnicy artykułów zamieszczanych na stronie internetowej Programu Wieloletniego „Niepodległa” mieli już okazję zetknąć się z historią mody w dwudziestoleciu międzywojennym. Opisane zostały ogólne trendy i najmodniejsze fasony, moda sportowa, balowa, a także inspiracje ludowe w ubiorach przedwojennych. To jednak wciąż zbyt mało, aby sprawnie i bez niespodziewanych faux pas poruszać się po świecie mody i elegancji II RP. Stąd powstał pomysł na stworzenie słownika.
Dlaczego autorski? Ponieważ pełnowymiarowy słownik mody dwudziestolecia międzywojennego zająłby wiele stron. Do poniższego zestawienia trafiły słowa, które autorka uznała za zapomniane, nieczytelne lub nawet całkowicie mylące współczesnego Polaka.
Wreszcie na koniec odpowiedź na banalne być może pytanie: dlaczego akurat moda II RP? Czyżby polscy miłośnicy mody wykształcili w ciągu dwudziestu lat jakiś zupełnie, nowy nieznany język? Wręcz odwrotnie – gdyby w naszym mini-słowniku uwzględnić, powiedzmy, lata zaborów, na pewno musiałby być o wiele obszerniejszy. Moda dwudziestolecia międzywojennego, choć daleka od współczesności, w porównaniu z ubiorami XIX-wiecznymi była nowoczesna i uproszczona. W związku z tym wiele słów związanych z modą odeszło do lamusa.
Na koniec dodam tylko, że poniższy skromny słowniczek aspiruje do bycia czymś więcej niż tylko rzeczowym objaśnieniem znaczeń. Mam nadzieję, że dzięki poznaniu kulturowych i historycznych kontekstów zapomniane słowa ożyją i przybliżą atmosferę minionej bezpowrotnie epoki.
***
Antoine – tak naprawdę Antoni Cierplikowski, paryski fryzjer polskiego pochodzenia, urodzony w Sieradzu. Zwany „królem fryzjerów – fryzjerem królów”. Cieszył się światową sławą, czesał największe (w przenośni) głowy swoich czasów. W historii kobiecego stylu zapisał się wielkimi zgłoskami. To on był autorem słynnego cięcia „na chłopczycę”, które przyjęło się w modzie na kilkanaście lat. Po raz pierwszy ostrzygł w ten sposób aktorkę Ève Lavallière już w 1909 roku. Co ciekawe, mimo że kierował fryzjerskim imperium i od wielu lat żył na Zachodzie, w wieku 90 lat powrócił do rodzinnego Sieradza. Miłości do swojej małej ojczyzny dowiódł już w latach 20., kiedy przyleciał do kraju własną awionetką, z której rozrzucał nad Sieradzem kwiaty. Jego biografią było inspirowane wystawiane w dwudziestoleciu przedstawienie teatralne pt. „Napoleon ondulacji”.
Bakelit – niezwykle popularne tworzywo, z którego wykonywano obudowy sprzętów (np. suszarek do włosów, radioodbiorników), drobne elementy wykorzystywane w inżynierii, aleteż biżuterię, która w latach 30. zyskała sporą popularność, choć przedwojenne poradniki potępiały sztuczne ozdoby jako tandetne i zdecydowanie zalecały noszenie biżuterii prawdziwej.
Bale mody – słynne bale urządzane w Hotelu Europejskim przez Związek Autorów Dramatycznych. Podczas nich o laur królowej balu ubiegały się liczne artystki i modelki, jak choćby Loda Halama, Ina Benita, Zula Pogorzelska, Nina Andrycz czy Maria Balcerkiewicz.
Boa – współcześnie kojarzony głównie wężem, czasem grasującym po ulicach polskich miast postrachem. Faktycznie, termin boa w świecie mody swoją nazwę zawdzięcza podobieństwu do owego gada. Jest to długi szal wykonany z piór lub futra. Był modny już w XIX wieku, ale dalej używany również w międzywojniu. Dziś kojarzy się najczęściej z dodatkiem do wieczorowych sukienek z lat 20.
Bonżurka – przed wojną poradniki dotyczące ubioru oraz artykuły prasowe nawoływały czytelniczki do zachowania schludnego wyglądu również w domu. Ta sama zasada dotyczyć miała mężczyzn – ci lepiej sytuowani sięgali właśnie po bonżurkę, czyli okrycie kształtem przypominające marynarkę, wykonane z miękkiej tkaniny. Nazwa, co pewnie nie będzie zaskoczeniem, wzięła się od francuskiego „bon jour”, co znaczy „dzień dobry” (używane tylko do południa – czyli można wnioskować, że przesiedzenie całego dnia w bonżurce na kanapie, jak to czasem dzisiaj robimy w dresie, nie należałoby do dobrego tonu).
Butonierka i brustasza – dwa, często dziś mylone terminy z zakresu mody męskiej, zaczynające się na tę samą literę. Mniej znana brustasza, czyli niewielka kieszonka w marynarce na piersi, przeznaczona do włożenia poszetki, jest często brana za butonierkę. Tymczasem butonierka to jedynie skromna dziurka w klapie, służąca do wpięcia kwiatka lub mini-bukietu. Czym tłumaczyć sławę „na wyrost” butonierki i niemal całkowite pominięcie brustaszy? Być może, a byłoby to nawet optymistyczne wytłumaczenie rozsławił ją słynny poeta futurysta Bruno Jasiński, pisząc:
Tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce,
Same nogi mnie niosą gdzieś – i po co mi, gdzie?
Idę młody, genialny, niosę BUT W BUTONIERCE,
Tym, co za mną nie zdążą echopowiem: – Adieu! –
(Bruno Jasieński, „But w butonierce”, w: „But w butonierce. Poezje futurystyczne”, Warszawa – Kraków 1921).
Chłopka – to nazwa sukienki, która słusznie może się kojarzyć z inspiracjami ludowymi. Nazywano w ten sposób letnią, niezobowiązującą sukienkę, krojem i motywami nawiązującą do strojów ludowych. W latach 20. był to praktycznie jedyny model sukienki bez obniżonej na biodra talii (nie licząc oczywiście ubiorów ludowych lub o charakterze typowo użytkowym).
Cloqué – jedwabna tkanina z wypukłym wzorem, często pojawia się w opisach strojów w przedwojennych żurnalach.
Czarna Główka – termin ten trafił do słownika, żeby pokazać, że często pod dziwną nazwą kryją się zupełnie dobrze znane nam przedmioty. Przed wojną pod tą nazwą handlową wprowadzano na polski rynek do dziś dobrze prosperującą markę kosmetyczną Schwarzkopf.
Demi-sezonowy – to kolejne sformułowanie pochodzące (częściowo) z francuskiego. Przymiotnik odnosił się najczęściej do ubrań na porę przejściową, tj. wiosnę lub jesień. Po angielsku spotkać można analogiczne wyrażenie, tj. mid-season, które w branży turystycznej oznacza właśnie jesień i wiosnę jako „średni sezon” (podczas gdy lato to high-season, a zima – low-season). Co ciekawe, najczęściej słyszane obecnie sformułowanie z użyciem tego wyrażenie w świecie mody to „mid-season sale”, które obecnie jest zazwyczaj rozumiane i interpretowane jako wyprzedaż w połowie sezonu wiosna/lato lub jesień/zima.
Dom Mody [Bogusław] Herse – nie sposób mówić o polskiej przedwojennej modzie, nie wspominając o Domie Mody Herse. Powstał w 1869 roku przy ul. Senatorskiej w Warszawie, natomiast w dwudziestoleciu międzywojennym mieścił się przy ul. Marszałkowskiej 150. Dzięki niemu warszawianki miały dostęp do najmodniejszych ubiorów z całej Europy.
Dom Towarowy Braci Jabłkowskich – najsłynniejszy przedwojenny dom towarowy, który mieścił się przy ul. Brackiej 25 w Warszawie. Zaopatrywał się bezpośrednio u producentów, dzięki czemu oferował konkurencyjne ceny. Prowadzona była także sprzedaż wysyłkowa, a katalogi Domu Towarowego to istna kopalnia wiedzy o historii mody.
Dżety – to nazwa koralików naszywanych na suknie w celach zdobniczych. Były popularne w latach 20., kiedy w modzie wieczorowej dominowały suknie o uproszczonym kroju, za to bogato zdobione koralikami, cekinami, frędzlami czy właśnie dżetami. Ich nazwa wzięła się od surowca, z którego były pierwotnie wyrabiane – gagatu (ang. „jet”), rodzaju węgla brunatnego, wykorzystywanego kiedyś głównie do produkcji żałobnej biżuterii (również nazywanej terminem „dżety”).
Etola – to niemal niezbędny dodatek do wieczorowej sukni, czyli rodzaj futrzanego szala lub krótkiej pelerynki, zarzucanej na ramiona.
Fildekos – fr. „Fil d’Ecosse” (dosłownie: szkocka nić), ang. „Cotton lisle” to rodzaj przędzy bawełnianej, poddanej procesowi merceryzacji (wymyślonemu w 1844 r. przez Johna Mercera). Wykorzystywana (również współcześnie) do produkcji bielizny czy w pończosznictwie, bardzo popularna w dwudziestoleciu międzywojennym. Fildekosowe pończochy proponuje klientce grany przez Eugeniusza Bodo sprzedawca w przedwojennej komedii „Jego ekscelencja subiekt”.
Girofle-girofla – ta egzotyczna nazwa pojawia się jako określenie zestawienia kolorystycznego niebieski–różowy. Rodowód nazwy jest nieprzypadkowy. Taki tytuł nosi opera Charlesa Lecocqa z 1875 roku, której bohaterkami są siostry bliźniaczki, Girofle i Girofla, grane przez tę samą śpiewaczkę. Artystka dla zaznaczenia, którą z sióstr właśnie odgrywa, naprzemian nosi suknię różową i niebieską.
Haftka – dzisiaj nie wyobrażamy sobie ubrań bez suwaków, ale w latach 30. były one nowością. Suknie, bluzki czy spódnice zapinano przy użyciu guzików, zatrzasków lub właśnie haftek, czyli małych metalowych haczyków.
Jedwab – to oczywiście surowiec, z którego powstają najszlachetniejsze tkaniny, jednak w tym słowniczku zwracamy szczególną uwagę na jego znaczenie wizerunkowe w polskiej gospodarce. Jedwab produkowano w Milanówku i gorąco zachęcano do wybierania surowca krajowego wyrobu, a nie importowanego zza granicy. W Europejskim urządzono np. Bal Polskiego Jedwabiu, podczas którego na sali pojawił się olbrzymi kokon. Wyłonił się z niego motyl, który wręczył bukiet kwiatów prezydentowej Mościckiej – oczywiście ubranej w suknię z polskiego jedwabiu.
„Jego ekscelencja subiekt” – to tytuł polskiej komedii z 1933 roku, którą obowiązkowo powinien obejrzeć każdy wielbiciel przedwojennej mody. Eugeniusz Bodo zaprezentował się publiczności w roli ubogiego sprzedawcy (czyli subiekta), który w wyniku nieporozumienia zostaje wzięty za radcę Chełmońskiego. Film kręcono w Domu Mody Bogusława Herse, co daje okazję do podziwiania wnętrz oraz podejrzenia, jak wyglądały asortyment i obsługa.
Kali – dziś imię Kali kojarzymy najczęściej z bohaterem powieści Henryka Sienkiewicza, ale był to też pseudonim artystyczny Michała Kalitowicza, polskiego malarza i projektanta mody mieszkającego w Paryżu. Wylansował on tiulowe szale znane jako „relief Kali”. Były to dwa zszyte tiule koronkowe, a między nimi umieszczano deseń z kolorowej wełny „angoli”. „Moja Przyjaciółka” w nr 12 z 1938 r. donosiła, że jedna z firm paryskich zamówiła 16 takich szali dla dworu angielskiego w przeddzień koronacji Jerzego VI. Kali był synem przedwojennej aktorki Izabelli Kalitowicz.
Kanotier – czasem nazywany także „straw hat„, popularny męski kapelusz z prasowanej słomy z płaską główką. Co ciekawe, w latach 10. chętnie adaptowały go do strojów letnich również panie.
Kasak – to rodzaj długiej bluzki, wkładanej przez głowę lub zapinanej z tyłu. Luźne kasaki były niezwykle popularne w latach 20. Zwykle sięgały wtedy połowy uda, maskując zapięcie spódnicy w talii.
Kolor – wprawdzie nazwy większości kolorów w języku polskim nie zmieniły się od czasów II RP, trzeba przyznać, że nazwy, na jakie można natrafić, śledząc historię ówczesnej mody, są nie raz wyrazem szczególnego artyzmu i bardziej konserwatywne osoby (tj. takie, dla których słowa „turkus” czy „bordo” brzmią podejrzanie) mogą przyprawić o zawrót głowy: chataigne (kolor młodego kasztana), kolor „piasku oświetlonego zachodzącym słońcem”, szyldkretowy, alabastrowy, pervenche (czyli koloru barwinka, fioletowy z odcieniami niebieskiego), cyklamen (czyli w kolorze cyklamenu, zwanego również fiołkiem alpejskim), foxtrott (czyli jaskrawordzawy), gorącego złota, rezedowy (zielonkawo-żółty, kolor kwiatów rezedy), banana (czyli zapewne żółty, choć, biorąc pod uwagę powyższe przykłady, warto się zastanowić, czy nie chodzi o jakąś wyrafinowaną odmianę tego owocu).
Kombinacja – kombinacja to słowo dobrze Polakom znane, ale z trochę innego niż modowe podwórka. Tymczasem kombinacja była rodzajem damskiej bielizny. Powstała z połączenia pantalonów i koszuli dziennej w jedną całość, noszono ją od początku XX wieku, ale w latach 20. wciąż była jeszcze popularna. Dzisiaj w pierwszym odruchu skojarzyłaby się pewnie z kombinezonem.
Krepdeszyn – czyli inaczej Crêpe De Chine lub po prostu krepa chińska. Rodzaj bardzo chętnie używanej w latach 20. i 30. (a także później) krepy, czyli ziarnistej tkaniny uzyskiwanej w wyniku zastosowania splotów mocno skręconych włókien, przypominającej nieco żorżetę.
Krynolinka – krynolina była obszernym stelażem sukien modnych w latach 60. XIX wieku. Wiele osób zapewne pamięta je chociażby z filmu „Przeminęło z wiatrem”. Ciekawostkę stanowi fakt, że na chwilę wróciły do historii mody „bocznymi drzwiami” i to w momencie, w którym można się było tego najmniej spodziewać. „Krynolinkami” nazywano wieczorowe suknie, które pojawiły się pod koniec lat 30. – a dół tych sukien, najczęściej charakteryzujących się obniżoną talią, miał formę niewielkiej krynolinki, czasem usztywnionej właśnie stelażem.
Lampasy – wąskie paski tkaniny naszywane wzdłuż szwu męskich spodni, zwykle mundurowych, rzadziej cywilnych (np. spodni do smokingu). Po kolorach lampasów można było odróżnić poszczególne pułki Wojska Polskiego. Zazwyczaj były wykonane z sukna lub jedwabiu, chociaż jedna z Żurawiejek, żartobliwych kupletów na temat pułków kawaleryjskich, głosiła, że „Lampas z gaci, płaszcz z gałganów – to jest drugi pułk ułanów”.
Len – to kolejny po jedwabiu symbol patriotycznego podejścia do przemysłu tekstylnego. Zachęcano do wykorzystywania go m.in. podczas specjalnie organizowanych targów. Faktycznie len bardzo chętnie używano do szycia letnich sukienek, szczególnie o charakterze sportowym.
Małpie futro – brzmi to dziś dość niewiarygodnie, ale faktycznie jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym wykorzystywano w krawiectwie i kuśnierstwie futro małp, co potwierdzają m.in. wzmianki w czasopismach i żurnalach.
Mufka – nieco zapomniana, ale bardzo praktyczna część zimowej garderoby. To rodzaj futrzanego, ocieplanego wałka z otworami po bokach, który służy do ogrzewania dłoni, może też pełnić rolę małej torebki.
Negliż – kojarzy nam się głównie z nagością i oczywiście jest to słuszne skojarzenie. W modzie nie chodzi jednak o strój Adama lub Ewy, ale o niepełny ubiór, najczęściej bieliznę nocną lub dzienną.
Nurki – nie mają nic wspólnego z podwodnymi kąpielami – to potoczna nazwa futra z norek lub nutrii.
Onuce – to element ubioru wojskowego, a konkretnie pasy bawełnianej lub lnianej tkaniny służące do zawijania stóp, używane zamiast skarpetek. Pozornie mało praktyczne, jednak przez wielu żołnierzy bardzo zachwalane.
Pelisa – palto podbite futrem.
Pidżama – dziś kojarzymy ją tylko ze strojem do spania, ale przed wojną to słowo miało szersze znaczenie. Pidżama domowa była swobodnym strojem domowym dla kobiet, składającym się z luźnych spodni i góry. To jeszcze niespecjalnie szokuje, ale już pomysł zakładania pidżam na plażę wydaje się dziś zabawny. Tymczasem pidżamy plażowe pod koniec lat 20. i w latach 30. podbiły zarówno rodzime, jak i zagraniczne plaże i deptaki. Był to strój składający się z szerokich, długich spodni z lekkiego materiału, czasem na szelkach, czasem w komplecie z górą. W przeciwieństwie do kostiumu kąpielowego, w takim ubiorze można było pokazać się na deptaku czy w nadmorskiej kawiarni.
Robe de style – z francuskiego dosłownie „suknia stylowa”. Sformułowanie chętnie wykorzystywane przed wojną w kontekście balów czy maskarad epokowych, podczas których uczestnicy zakładali stroje z minionych dekad. Tym mianem określano też suknie nawiązujące fasonem do mody dawnej.
Short – tym mianem określano znane i lubiane do dzisiaj szorty. W latach 30. były popularnym strojem plażowym lub sportowym, jednak zdecydowanie nie wypadało zakładać ich w mieście. Nie przypominały też krojem współczesnych, ledwie zakrywających kształty właścicielki spodenek. Short przed wojną był zapinany w talii, a sięgał połowy uda lub nawet kolana – nogawki zazwyczaj były rozszerzane.
Sortie – pochodzi od francuskiego czasownika „sortir”, który znaczy tyle co „wychodzić”. W ten sposób nazywano eleganckie okrycie wierzchnie używane do strojów wieczorowych czy balowych.
Tailleur – oznacza z francuskiego krawca lub po prostu kostium. Sformułowanie „kostium tailleur” było używane już od 2. połowy XIX wieku i pojawia się również w źródłach z dwudziestolecia międzywojennego. Nazywano w ten sposób kobiecy kostium (spódnica + żakiet) wzorowane (początkowo tylko w idei i technice krojenia, później także w samym kroju) na męskich garniturach i szyte przez męskiego krawca. Kostiumy tailleur zmieniały się wraz z obowiązującymi kanonami damskiej mody, a przetrwały aż do współczesności. Dziś użylibyśmy zapewne terminu „garsonka”, który również pochodzi z francuskiego i dosłownie oznacza „chłopczycę”, także nawiązując do męskiego rodowodu tego stroju. Co ciekawe, pierwotnie słowo „chłopczyca” (czyli fr. „la garconne”) symbolizowała sposób ubierania się i styl bycia nowoczesnych kobiet w latach 20.
Trykot – to dzianina wykonana sposobem pończoszniczym, niezwykle popularna i chętnie wykorzystywana w przedwojennej modzie. Kobiety nosiły trykotowe bluzeczki, używano go też do wyrobu strojów sportowych, np. kostiumów kąpielowych.
autor: Ewa Łukasik