Kontrast
Wielkość czcionki

Śląskie stroje ludowe - krótki przewodnik po regionalnej modzie

Województwo śląskie w II Rzeczypospolitej stanowiło zaledwie 1,1% powierzchni kraju. Mieszkańcy tego stosunkowo niewielkiego obszaru mogli się jednak poszczycić niezwykle bogatą i różnorodną kulturą ludową – aby się o tym przekonać, wystarczy rzut oka na tamtejsze stroje regionalne. To wyjątkowo barwna część fascynującego świata śląskich obyczajów. Zapraszamy na podróż po śląskiej modzie ludowej z Józefą Bramowską.

Józefa Bramowska – senatorka w stroju ludowym

Jest rok 1934. Katowice świętują imieniny wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego. Solenizant pozuje do zdjęcia. Na schodach usłanych kwiatami (na innej fotografii będzie brodził w nich już po kolana) otaczają go damy w modnych kapeluszach, panowie w garniturach, wojskowi w galowych mundurach… Pośrodku stoi zaś niska, starsza kobieta w czarnej jakli, suto marszczonej, długiej do kostek kiecce, kwiecistym fortuchu i purpurce na głowie. To senatorka Józefa Bramowska.

grupa świętujących ludzi w pozowanej fotografii na schodach

Wojewoda śląski Michał Grażyński (z prawej, trzyma kapelusz) w otoczeniu osób przybyłych na uroczystości imieninowe. Pośrodku senatorka Józefa Bramowska w stroju regionalnym, 1934,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Przez lata walczyła o polskość Śląska, a służąc następnie niepodległej Polsce – czy to w gronie polityków, czy wśród elegantek ze Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet, czy obok weteranów na uroczystościach upamiętniających wybuch III powstania śląskiego – zawsze występowała w stroju ludowym. Ubiór jej wzbudzał ogromne zainteresowanie, zwłaszcza gdy pojawiała się w nim na posiedzeniach Senatu. Tymczasem coś, co w Warszawie budziło niemałą sensację, dla niej samej musiało być rzeczą zupełnie naturalną. Na Śląsku na wyjątkowe okazje po prostu nosiło się „na ludowo”.

„W pięknych fałdzistych strojach, w czyściuteńkich, bogato haftowanych kryzach i drogich chustach zjawiają się Ślązaczki co niedziela do kościołów na wszystkie religijne i narodowe święta. Kochają swój strój ludowy – szanują go i chętnie noszą powszechnie – nie zatracając go tak, jak to uczyniły kobiety z innych dzielnic Polski” – pisała Zofia Jaxa-Bykowska na łamach „Polskiej Drogi” (nr 31/1930).

Ślązaczka w stroju rozbarskim

Zestaw, jaki z dumą nosiła Józefa Bramowska, był tylko jedną z odmian stroju rozbarskiego (bytomskiego). A ten z kolei najbardziej rozpowszechnionym, ale wciąż tylko jednym z kilku typów strojów ludowych znanych na Górnym Śląsku. Na wspomnianym zdjęciu pani senator ma na sobie odświętny komplet, jaki zamężne, starsze kobiety wkładały na wyjątkowe okazje. W odróżnieniu od innych dzielnic Polski ubrania te szyte były nie z tkanin samodziałowych, ale z kosztownych materiałów fabrycznych. Czarna jakla (rodzaj marynarki rozszerzanej ku dołowi) najczęściej z jedwabiu, jedwabnego adamaszku lub aksamitu. Wzorzyste foruchy (zopaski) również wykonywane były z jedwabiu. Widoczna zaś na fotografii purpurka – barwiona na czerwono, drukowana w kwiaty chustka – z dobrej jakości bawełny. Zamiast niej noszono również obszerny biały czepiec – budę. Sporządzany był z bawełnianego płótna lub piki i posiadał pokaźną koronkową kryzę oraz jasne, szerokie, bogato zdobione wstęgi (faborki), opadające z przodu. Fotografie Józefy Bramowskiej w takim nakryciu głowy również się zachowały.

starsza kobieta stoi na zdjęciu portretowym w stroju ludowym

Senatorka Józefa Bramowska, portret w stroju ludowym,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Obowiązkowym elementem ubioru były również czerwone korale (najlepiej prawe, czyli naturalne, a co za tym idzie bardzo drogie). Ideałem było siedem sznurów, do których przyczepiano duży medalik lub krzyżyk. Ramiona przykrywano barwnymi chustami tureckimi z charakterystycznym ornamentem arabeskowym, zwanymi szpiglami, szaltuchami lub szaltuszkami.

Galanda, czerwony wierzcheń i kabotka dla młodych panienek

Jako młoda dziewczyna Józefa Bramowska musiała nosić się odrobinę inaczej. Ciemna jakla nie zakrywała białego, haftowanego kabotka (bawełnianej bluzki z bufiastymi rękawami do łokcia, wykończonymi haftem lub koronką) ani strojnego wierzchnia (sukiennego stanika w formie kamizelki). Zdobiony był on wokół dekoltu szeroką marszczoną wstążką w kwiaty oraz szamerunkiem, naszytym wokół dziurek na złote, dekoracyjne guziczki. Czerwony wierzcheń przysługiwał pannom, starsze kobiety ubierały się w granatowy, czarny lub ciemnozielony.

Ślązaczka miała na sobie zazwyczaj kilka płóciennych spódnic (spodków), najczęściej wykończonych w drobne ząbki (bogi), na których pięknie rozkładała się szeroka, marszczona, często plisowana kiecka. Do tego zakładała oczywiście barwny fartuch, którego kolor zależał od wieku kobiety i momentu w roku, oddawał bowiem również klimat danego okresu liturgicznego. Na głowę – w zależności od okazji – panny wkładały galandy, czyli bardzo strojne, duże wieńce ze sztucznych kwiatów, koralików, kokardek lub skromne mitrowe wianki, symbolizujące czystość. Ubiór uzupełniały barwne wstążki – wzorzyście tkane, wyszywane lub malowane w kwiatowe wzory. Przyczepiano je m.in. do korali czy wianka.

trzy kobiety pozują w strojach ludowych

Dożynki w Spale. Przedstawicielki delegacji ze Śląska w strojach rozbarskich (bytomskich), 1933,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Czarna suknia ślubna

W 1881 r. Józefa wyszła za mąż za Piotra Bramowskiego. W czym jako 21-letnia panna mogła iść do ślubu? Zapewne była ubrana na… czarno. Taki bowiem, elegancki i przysługujący mężatkom kolor, miały zwyczajowo ślubna jakla i plisowana kiecka, uszyta z jedwabiu lub aksamitu. Do tego ubierało się zielony lub kremowy fartuch w drobne kwiatki. Po upięciu i ozdobieniu włosów metalową strojną szpangą, na głowę wkładało się klapy. Wykonane były one z okalającej głowę wstęgi (związki), wykończonej urbinkiem (wyciętym w ząbki granatowym suknem), do której przyszyte było kilka warstw wzorzystych wstążek ułożonych w fałdy. Na klapy zakładało się jeszcze mitrowy wieniec. Ponieważ na ślub nie należało mieć na sobie nic żółtego, na tę okazję specjalnie kupowano drogie korale z bursztynu lub – w uboższej wersji – z żółtych paciorków.

Ważnym elementem ślubnego stroju była długa zielona wstążka z mariańskim medalikiem, zawieszana pod koralami. Podobną, przyczepioną do klapy marynarki, miał na sobie pan młody. Stanowiły one później pieczołowicie przechowywane ślubne pamiątki. Po uroczystości w kościele panna młoda przebierała się jeszcze dwukrotnie. Do tańca wkładała niebieską kieckę, jasny fartuch, kabotek i wierzcheń. Podczas oczepin zaś ubrana była w kabotek bez krezy, białą lub kremową kieckę, taki sam fartuch, kremową chustę merynkę skrzyżowaną na piersiach oraz czerwone korale. Wówczas uroczyście wkładano jej na głowę czepiec, który zazwyczaj był prezentem od matki.

para w strojach ludowych przytula się

Państwo młodzi w strojach rozbarskich. Scena z przedstawienia „Wesele na Górnym Śląsku” w Teatrze Polskim w Katowicach, 1930,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Tak ubierano się w wielkie święta. A co Józefa Bramowska mogła nosić na co dzień, jako gospodyni w Żyglinie? Codzienne jakle wykonywano z tańszego materiału – płótna lub flaneli. Podobnie fartuchy – te zakładane w powszedni dzień szyte były z tkaniny w niebieskie lub czerwone paski, dołem haftowane. Głowę przykrywano białą, wykrochmaloną chustką.

Modny Ślązak w dwudziestoleciu międzywojennym

Męski strój był mniej efektowny i zróżnicowany. Zdecydowanie szybciej został również zarzucony na rzecz „miastowych” garniturów. Mężczyzna wkładał białą koszulę z bufiastymi rękawami i kołnierzykiem zdobionym dziurkowanym haftem – mereżką. Pod szyją wiązał barwną chustkę jedbowkę, której kolor zależał od wieku i stanu cywilnego. Pan młody nosił zieloną, drużba – różową, starsi mężczyźni zaś fioletowe lub granatowe. Najdroższym elementem ubioru były żółte spodnie ze skóry, zwane skórzokami lub jeleniokami. W praktyce – ze względu na wysoki koszt – często zastępowano je bizokami, czyli granatowymi spodniami na kant z czerwoną wypustką – bizą. W zależności od rodzaju spodni, dobierano też buty – długie z cholewami kropy lub krótkie sztyblety.

Najbardziej zdobną częścią męskiego stroju regionalnego był bruclek, dłuższa granatowa kamizelka z czerwonymi obszyciami, złotymi guzikami, szamerunkami i kolorową naszywką z tyłu tzw. znakiem. Na niego zakładało się jeszcze rodzaj surduta – kamzelę. Całość nawiązywała estetyką do mundurów żołnierzy pruskich. Ubiór uzupełniał czarny filcowy kapelusz z szerokim rondem, nazywany kanią.

dwóch mężczyzn pozuje do zdjęcia

Mężczyźni z okolic Piekar Śląskich w strojach rozbarskich, 1928,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Złote nici, srebrne pasy – hafty w stroju cieszyńskim

Jak już zostało wspomniane, strój rozbarski nie był jedynym ludowym ubiorem na Górnym Śląsku. Na terenach przyłączonych do II RP spotkać można było jeszcze kilka jego typów: strój raciborski, rybnicki, pszczyński, cieszyński (wałaski) czy górali Beskidu Śląskiego. Trudno w tak krótkim opracowaniu opisać ten barwny zespół różnorodnych ancugów (odświętne komplety spódnic i jakli), mazelonek (szerokie marszczone suknie), spencerów (krótkie kaftany), hyt i merynek (rodzaje chust)… Szerzej odnotujmy więc tutaj tylko strój cieszyński, zdobiony bardzo rzadkim w polskiej kulturze ludowej złotym haftem. Był on popularny nie tylko wśród włościanek, ale – jak pisał Gustaw Morcinek w monografii Śląsk, wydanej w przedwojennej serii krajoznawczej Cuda Polski – „[…] i córki i żony inteligencji miejskiej noszą często strój śląski i chętnie w nim pokazują się w słoneczne niedziele letnie na balach i rautach i w teatrze cieszyńskim”.

Strój wałaski (cieszyński) składał się z czepka z chustką, kabotka, długiej sukni, zapaski oraz biżuterii. Najbardziej charakterystyczną częścią tego ubioru był stanowiący element sukni, wyjątkowo skrojony gorset, nazywany żywotkiem. Szczególnie bogato zdobione były jego oplecki, czyli tył, którego powierzchnia, podzielona przy użyciu złotych taśm na cztery pola, wyszywana była metalową nicią w bogate motywy kwiatowe. „Najpiękniejsze złote żywotki – zabytki dawnej świetności – są własnością starszych kobiet. Na czarnym aksamicie lśni najczęściej żałobny haft srebrny, na pąsowym – złoty, pięknie rozmieszczony zgodnie z osobliwym krojem żywotków w kształcie narożników, rzutek lub girland różnych kwiatów: fuksyj, margerytek, róż lub liści dębowych. W układzie znać prymitywną parafrazę baroku czy rokoka, powtórzonego z chłopską naiwnością. Nowsze mody wprowadzają różnobarwne jedwabie, przeplatane jeszcze bajorkiem, cetyną, paciorkami i charakterystyczną nicią złotą karbowaną. Coraz bardziej haft staje się wielobarwny i niesharmonizowany, a zarazem coraz bardziej realistyczny” – opisywała pod koniec lat 30. XX w. Janina Orynżyna w monografii Przemysł ludowy w Polsce.

kobiety tańczą na scenie w strojach ludowych

Obchody Święta Gór w Wiśle. Grupa kobiet w strojach cieszyńskich, ozdobionych srebrnymi napierśnikami i pasami, 1937,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Skrzący się złotem i paciorkami ubiór uzupełniało się jeszcze kompletem srebrnej biżuterii, na który składały się szpyndlik, napierśnik, zestaw hoczków oraz pas. Szpyndlik to kolista lub sercowata spinka, która pod szyją łączyła kabotek (z czasem wypierany był przez broszkę w kształcie dużej filigranowej rozety). Napierśnik składał się z łańcuszka, do którego ogniw przyczepione były owalne blaszki. Upinano go między ramiączkami gorsetu przy użyciu srebrnych rozetek. Hoczki – czyli pierwotnie zapinki do gorsetu – z czasem zaczęły pełnić tylko funkcję dekoracyjną. Mogły być one odlewane (przy tej technice dominowały przedstawienia figuralne, np. zwierzęta, ptaki), wytłaczane lub filigranowe (przy tej metodzie stosowano zazwyczaj ornament geometryczny). W zestawie biżuterii najbardziej okazałe były srebrne (a nieraz i pozłacane) pasy cieszyńskie. Odlewane i wytłaczane ozdoby starszego typu, składały się z owalnych lub prostokątnych dekoracyjnych płytek, połączonych koluszkami i spiętych ozdobną klamrą. Nowsze pasy wykonywano z filigranowych rozet, do których przymocowywano delikatne łańcuszki (trzepotki), tworzące misterną sieć na marszczeniu sukni i fortucha.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego taki zestaw przestawiał równowartość około 10 sztuk bydła, a zatem mogły sobie na niego pozwolić jedynie najbogatsze ślązaczki. Niejednokrotnie kompletowano go latami i przekazywano w spadku.

Wyszywane, heklowane – zdobienia śląskich strojów

Do zdobienia śląskich strojów regionalnych powszechnie wykorzystywany był haft biały i różnokolorowy, pierwotnie wykonywany ręcznie, z czasem coraz częściej maszynowy. W stroju rozbarskim białe hafty znajdziemy najczęściej na kabotkach, spodkach, białych i pasiastych codziennych zapaskach. Realistyczny haft kolorowy, wyszywany zazwyczaj ściegiem atłaskowym, pojawiał się zaś na letnich jaklach oraz merynkach.

materiał z charakterystycznym haftem

Fragment materiału ze złotym haftem ze Śląska Cieszyńskiego, 1938,
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Górale Beskidu Śląskiego stosowali haft krzyżykowy, zaszczepiony na tych terenach przez pasterzy wołoskich. Zdobienia koszul kobiecych (kabotków) i męskich wykonywano, stosując przede wszystkim krzyżyk istebniański (warkoczykowy, śląski). Ściegiem tym pokrywało się jedynie tło, od którego odcinał się biały, pozostawiony w kolorze płótna ornament.

Na obójku (niskim stojącym kołnierzyku) oraz lemieszkach (wąskich mankietach) kabotków wykonywano hafty w kolorach czerwonym i czarnym. Wyszywane na czerwono koszulki nosiły młode kobiety, starsze – wkładały kabotek haftowany na czarno, wdowy i panny z nieślubnym dzieckiem zaś – na niebiesko lub fioletowo. Krzyżykami zdobiono również chustki (szatki rożkowe i spuszczowe), które pokrywały czepiec. Do zdobienia męskich koszul stosowało się nić brązową, jasnoszarą, czarną i w minimalnym zakresie czerwoną. Ornament znajdował się po bokach rozcięcia na piersi (zaniedrza) oraz u jego dołu, gdzie naszywano prostokątny znak. W haftach tych pojawiał się imponujący zestaw motywów roślinnych, zwierzęcych, przedstawiających elementy przyrody nieożywionej, przedmioty kultowe i codziennego użytku, a także wzory abstrakcyjne.

Koronki koniakowskie – z chat na międzynarodowe wystawy

Stroje regionalne upiększano również przy użyciu koronek. Zdobiono nimi przede wszystkim czepki – zarówno w stroju rozbarskim (w postaci szerokiej kryzy), jak i cieszyńskim, pszczyńskim czy góralskim (w formie naczółka). Najpowszechniejsze na Śląsku były koronki szydełkowe i klockowe, ale wytwarzano tam również koronki cerowane na tiulu, siatkowe (filet), drutowe i igłowe.

materiał z charakterystycznym haftem

Naczółek czepca oparty na motywach ostu, pocztówka z 1938,
fot. POLONA

Centrum koronki szydełkowej stanowiły Koniaków, Istebna, Jaworzynka, a także Wisła i Brenna. Heklowaniem (tak nazywa się wyrób koronek przy użyciu szydełka) trudniły się starsze kobiety, matki, dziewczęta, a nawet dzieci. W latach 30. XX w. jedna trzecia mieszkanek Koniakowa wytwarzała koronki zarobkowo. Sezon przypadał na późną jesień i zimę. Do heklowania wykorzystywało się białe lub kremowe bawełniane nici fabryczne. „Zwiewna nić, posłusznie zmienia się w gwiazdeczki śnieżne, na tle pajęczem, to znów kręci się wirem, jak woda w potoku, to rozkwita listeczkami wiosennego pąkowia, to ułoży się pięknym kwiatem rozkwitłej róży lub maku na misternem tle. Żmudna to praca, wymagająca wielkiej zręczności i cierpliwości, a zarobek mały” – opisywała obrazowo pracę śląskiej koronczarki Zofia Lipkowska na łamach „Pani Domu” (nr 11/1935).

Różnorodne wzory, zarówno roślinne, jak i geometryczne czy abstrakcyjne, posiadały regionalne nazwy, np. hruby warkocz, pąpki, kralki (złocienie), śmierćne żeberka, sierotki, półmiesiączki… Wiele ornamentów wykonywano oddzielnie, a następnie łączono w całość. Koronki do czepców miały układ pasowy. Na miejskie potrzeby powstały okrągłe serwetki i serwety (kolca), najczęściej składające się z małych koluszek. W okresie międzywojennym wyroby koniakowskie zyskiwały coraz większą sławę, nie tylko w Polsce. Stały się m.in. rewelacją podczas Święta Gór w Zakopanem w 1935 r. Trzy lata później trafiły aż do Stanów Zjednoczonych, gdzie prezentowane były na wystawie polonijnej. Starsza technika – koronki klockowej – kultywowana była w Goleszowie, Skoczowie, dawniej w Ustroniu. Wykonywano ją na specjalnych warsztatkach z wałkiem wypełnionym trawą. Na klockach przerzucało się i krzyżowało nici tak, by powstawały wzory wstęgowe, wykorzystywane głównie w czepcach.

serweta na ciemnym tle

Serwetka koronkowa z Istebnej, pocztówka z 1937,
fot. POLONA

Śląskie etno w domowych wnętrzach

Na koniec dodajmy, że choć na Górnym Śląsku hafty i koronki stanowiły przede wszystkim element stroju ludowego, wykorzystywane były również w dekoracji wnętrz mieszkalnych. Wykańczane i przyozdabiane były nimi serwety i obrusy, okrywające meble w izbie paradnej – reprezentacyjnym pokoju, użytkowanym w domach chłopskich i robotniczych jedynie na szczególne okazje, np. przy przyjmowaniu gości.

Nie mniej strojna była wykorzystywana na co dzień garnitura kuchenna. W obszernej śląskiej kuchni m.in. na ścianie nad stołem czy na półce z ręcznikami (romie) wieszano makatki. Wyrabiane były one z płachty białego płótna, na którym ściegiem łańcuszkowym wyszywano czerwoną lub niebieską nicią scenki rodzajowe. Wystrój kuchni uzupełniały jeszcze ząbki (szpicki), czyli wąskie taśmy wykonane szydełkiem lub haftowane paski płótna, dekoracyjnie rozwieszane wzdłuż brzegów półek, np. w kredensie (byfyj). Takie ozdoby, jako wzorowa śląska gospodyni, Józefa Bramowska musiała mieć w swoim domu.

 

Autor: Sylwia Uryga

 

Wybrana literatura:

  • Bazelich Barbara, Śląskie stroje ludowe, Katowice 1988.
  • Fryś-Pietraszkowa Ewa, Kuczyńska-Iracka Anna, Pokropek Marian, Sztuka ludowa w Polsce, Warszawa 1988.
  • Morcinek Gustaw, Śląsk. Cuda Polski, t. 5, Poznań 1933.
  • Orynżyna Janina, Przemysł ludowy w Polsce, Warszawa 1938.
  • Piskorz-Branekova Elżbieta, Polskie hafty i koronki. Zdobienia stroju ludowego, Warszawa 2005.

 

Biuro Programu „Niepodległa” zaprasza w 2022 roku do wspólnego świętowania 100. rocznicy włączenia ziem Górnego Ślaska w granice II RP. Dostępne są portrety filmowe Józefy Bramowskiej i Wojciecha Korfantego, wystawa do pobrania #Śląsk Wspólna Sprawa, a także wiele wydarzeń na Śląsku i w całej Polsce.